sobota, 27 września 2014

Rozdział 16

Kolejne dni mijały mi w wielkiej rutynie: pobudka, prysznic, śniadanie, trening, obiad, zawody,kolacja,sen. Od ostatniej rozmowy z Kamykiem minęło pięć dni. Zgrywałam pannę obrażalską chodź taka nie byłam. Każdy dzień kończył się tak samo i zaczynał tak samo, no może zmieniała się tylko kolejność zawodników w klasyfikacji. Powoli zbliżały się igrzyska w Soczi. A ja z dnia na dzień miałam coraz gorszy kontakt z chłopakami. Wcześniej chociaż cześć mi powiedzieli, teraz traktują mnie jak powietrze. Cały czas zastanawiam się czy by nie odejść ze sztabu. Może jak będą mieć lepszego fizjoterapeutę to będą mieć lepsze wyniki... Już nawet nam przygotowany wniosek do PZN. Jestem młoda a moją drugą pasją est fotografia. Może któś by mnie zatrudnił do jakiegoś klubu abym robiła zdjęcia. Z dnia na dzień byłam do tego coraz bardziej przekonana. Rozmawiałam o tym nawet z Mariuszem... Od ostatniego maila bardzo często piszemy...Czasem nawet rozmawiamy przez skype no ale... Wtedy nie da się za dużo powiedzieć, ach te chłopaki ;) Za to Karol nie odpuszcza żadnej okazji na to, żeby zapytać się mnie o email. Tak... Dziś powiem o tym Kruczkowi tak będzie lepiej... Dla mnie... dla nich.
-Łukasz?
-Tak Madzia?
-Masz tu te papiery o których Ci mówiłam...
-Czyli jesteś zdecydowana?
-tak...
-Sama im o tym powiesz?
-Ty im powiedz..
-Dobrze.
-To ja idę po walizkę i wracam do Polski.
-Żegnaj.
W moich myślach od razu pojawiła się myśl: nigdy nie mów żegnaj bo to oznacze, że pewnie nie dojedzie do następnego spotkania. Jak to możliwe, że głupi kawał popsuł tyle relacji? Ewa też oddaliła się od Kamila. Wszyscy się od siebie oddaliliśmy. Wzięłam walizkę. Po policzku spłynęły mi gorzkie łzy. Kilka miesięcy temu oddałabym wszystko byle by tu pracować. Wyszłam z hotelu. Nie dość, że zapłakana, z rozmazanym makijażem to w krótkim rękawku w środku zimy. Podrzuciałam Kamilowi moją kurtkę dopiero jak wyszłąm zdałam sobię sprawę jak bardzo jest zimno.
*W tym samym czasie*
-Chłopaki trzeba ją przeprosić! - w pokoju Maćka i Piotrka trwałą zawzięta konwersacja, ze wszystkimi skoczkami.
-W końcu ją stracimy...- odezwał się do tej pory milczący Titus.
-A już jej nie straciliśmy? - spytał z goryczą Maciek.
-Mamy jeszcze szansę to naprawić... Co nam wtedy strzeliło do głowy?
-Myśleliśmy, że będą się z tego śmiać.
-Taaaa... ja to bym pewnie zawału dostał gdyby mnie porwano, nie dziwię im się.
-Jeszcze kilka tygodni wcześniej myślałeś inaczej...
-Stary nie wciągaj mnie do tego, dobrze wiesz, że to nie tylko moja wina!
-Wiem... Ja po prostu jestem...
-Zły na siebie...- dokończył za niego Titus.
Nie wiedzieli, że w tym czasie drobna osóbka siedziała już w samolocie do Polski. Nie martwiła się reakcją chłopaków... Zmieniła się, zmieniła życie.
________________________________________________________________
Dam dam dam... spokojnie wszystko się jeszcze ułoży... jeszcze 4 rozdziały i epilog ;___:

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 15

Rano obudziłam się w wyjątkowo dobrym stanie. Po takiej imprezie to aż dziwne. Julka tak samo. No fakt. W połowie imprezy przestałam pić i gadać z chłopakami. Chyba to dobrze, niech teraz cierpią za swoje czyny. Wszystkie umówiłyśmy się wczoraj, że nie będziemy odzywać się do chłopaków. Trochę to dziecinne ale muszą mieć jakąś nauczkę. Nawet dla przedszkolaków. Wstałam i ogarnęłam się. Za pół godziny przychodziła Ewcia z Cysią więc obudziłam Julkę. Po chwili obie byłyśmy gotowe, ja ubrana w TO a Julka w TO. Do pokoju jak wicher wpadła Ewka ubrana w TO a Cysia w TO. Zeszłyśmy na śniadanie. Dziwnym trafem Austria zawołała mnie do nich na chwilę.
- Madzia może się do nas przysiądziesz?-spytał Gregor.
Na początku zbyt chętna nie byłam ale stwierdziłam, że tak zrobię chłopakom na przekór. Cały czas śmialiśmy się jak za starych czasów. Bardzo dobrze mi się z nimi rozmawiała. Szczególnie z Gregorem. Mimo tych jego słabości był świetnym przyjacielem. Zawsze ale to zawsze mogłam na niego liczyć. Kochałam go... Jak przyjaciela, brata. Na pewno nie tak jak kochałam... sami wiecie kogo. Po śniadaniu podeszłam do Łukasza by zapytać się co dziś mają w planach. Okazało się, że mam poprowadzić trening na siłowni. Chłopaki wydali cichy jęk. Ja jednak odciągnęłam Kruczka na bok.
-Muszę?
-Nie chcesz?
-Możliwe...
-Czemu?
-A tak mała nauczka dla nich...
-Ok ale następny już prowadzisz ty! zrozumiano?
-TAK JEST!
Odeszłam od trenera śmiejąc się. Wyobrażałam sb jak chłopaki gotują jakieś przeprosiny, po których wpadnę im w ramiona i powiem, ze mają wolne. Nie tym razem. Posłałam Kruczka. A każdy wie dobrze, że trener męczy ich dwa razy bardziej niż ja. Oni liczyli na Grzegorza, który pracował jako drugi fizjoterapeuta. Udałam się do pokoju. Walnęłam się na łóżko delektując się wolnym. Dziewczyny od razu po śniadaniu gdzieś zniknęły. Byłam sama. Włączyłam laptopa. Dawno nie sprawdzałam facebooka anie emaila. Miałam pełno propozycji fizjoterapeutki. Na pierwszy rzut oka były to kuszące propozycje. Ale zostawić chłopaków? To nie wchodzi w grę. Dostałam również maila od znajomego Kamila -Mariusza (siatkarza).

,,       Droga Madziu!
Witam. Nie wiem czy mnie pamiętasz, widzieliśmy się parę razy. Pewnie ciekawa jesteś po co piszę. Mianowicie chciałbym Ciebie i Kamila zaprosić na mecz Skry. Mam nadzieję, że rozpatrzycie tą propozycję ;) Tak wgl co u Ciebie? Dawno nie pisaliśmy. przyjeżdżaj musimy to nadrobić. Dobrze o tym wiesz! Serdeczne pozdrowienia dla ,,siostrzyczki,, przesyła.                
                                                                                                               Mariusz Wlazły,,

Było mi bardzo miło, że o mnie pamiętał. O Kamilu również. Serdeczne pozdrowienia dla ,,siostrzyczki,,... Kiedy w lato spędziłam tydzień z siatkarzami bardzo się z nimi zżyłam. To był prezent od Kamila. Postanowiłam od razu odpisać Wlazłemu.

,,        Drogi Mariuszu!
Witaj. Rzeczywiście dawno nie pisaliśmy. Widzę, że o mnie nie zapomniałeś. A już się bałam :D xD. Jasne, że wpadniemy. Na pewno ja... Z Kamilem nie wiem jak to będzie. Przygotowuje się do Igrzysk. Może znajdzie wolną chwilkę ;) Nie mogę się doczekać spotkania Ciebie, Kłosa, Wrony i innych... Tęsknę za wami. Ściskam mocno mojego ,,braciszka,,.

                                                                                                                     Madzik


Kliknęłam enter. Posprawdzałam resztę maili, Na szczęście reszta to były tylko i wyłącznie reklamy. W duchu bardzo Cieszyłam się z tego ze Mario napisał. Zamknęłam laptopa. I pozwoliłam popuścić wodzę fantazji. Nie wiedząc kiedy oddałam się w krainę morfeusza. Obudził mnie bardzo znany mi dżwięk. Walenie do drzwi. Co jak co ale u skoczków to chyba normalka -.- Otworzyłam drzwi do pokoju wpadł Kamil.
-Madzik nie gniewaj się już!
-Kruczek dał wam popalić?
-Co jaki Kruczek? o co chodzi?
-Nic nic, nie na treningu?
- Musiałem coś załatwić...
-Aha...
-Madziu nie obrażaj się, rozmawaij ze ną brakuje mi Ciebie.
-Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej! - krzyknęłam i wyrzuciłam brata z pokoju. Czemu nic mi się nie może chodź raz układać?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Masz debilu! xD powoli zbiżamy się do epilogu. Nie mam już pomysłów. Kocham was :*


piątek, 19 września 2014

ZAWIESZAM

Przpraszam, że napisałam tylko jeden rozdział od poprzedniego zawieszenia ale nie mam motywacji ani czasu by pisać. Pozdrawiam, wkrótce (może) wrócę. Patrycja

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 14

Na stołówce cały czas nie było włamywacza do mojego pokoju. Po co on tam wgl był? Stwierdziłam, że ostatecznie i tak będę musiała z nim porozmawiać. Jednak nie teraz. Nie miałam na to siły. Wreszcie się pojawił, usiadł przy stoliku i od razu wydarł się na cały głos.
- Piotrek oddaj mój dżem !
- Z brzucha?
- Przecież wiesz, że nienawidzę truskawkowego.
Ta cała sytuacja rozbawiła mnie mimo wszystko. Ten wesoły nastrój Piotrka udzielał się wszystkim. Po kolacji Łukasz oznajmił, że jutro nie ma treningów, więc można zrobić świąteczną imprezę. Wszyscy byli za. Pozostało do niej prawie trzy godziny. Na szczęście prezenty już kupione i zaniesione pod choinkę. Chyba nikt o tym nie wiedzial oprócz dziewczyn, W każdym razie na pewno nie chłopaki. Co chwile, któryś przychodził i pytał się gdzie jego prezenty. Zabrałyśmy je z pokoi i zaniosłyśmy pod drzewko. Postanowiłam się na godzinę położyć. Oczywiście ciekawa prezentów jak małe dziecko nie zmrużyłam oka. Szybkim ruchem zebrałam się z łóżka i zaczęłam się szykować z Julką. Po chwili do pokoju wpadła reszta dziewczyn. Ewa ubrana była w TO Marcelina w TO Justyna w TO Dominika w TO Julka w TO a ja w TO. Wszystkie wyglądałyśmy pięknie. Gdy nagle do pokoju wpadła Amelia, która była ubrana w TO i dziewczyna Krzysia.
- Amelia!- krzyknęłyśmy wszystkie razem. Wytłumaczyła nam co tu robi dziewczyna Bieguna. Jak się okazało Krzysiek przyjechał do nas! jednak Aneta nie wiedziała, że będzie impreza i nie wzięła ze sobą nic szykownego. Okzało się na szczęście, że nosimy taki sam rozmiar. Po krótkim przeglądzie szafy Anetka była ubrana w TO. Jednak wszystkie się zgodziłyśmy, że najlepiej z nas wyglądała Dominika. Pewnie dla Kuby się tak odstawiła. Zeszłyśmy do sli. Chłopaki oczywiście już byli gotowi i mięli otwierać szampana. Wszyscy poskładali sb życzenia, porozdawali prezenty i zaczęła się zabawa. Dość dużo tańczyłam z Krzysiem Miętusem, który nie dawał za wygraną i cały czas nie wypuszczał mnie z parkietu. Ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy parą. Oczywiście tak nie było. Moje serce nie należało do nikogo. Chyba... Wkrótce szybka piosenka się skończyła. Dziwnym trafem Miętusowi nagle odechciało się tańczyć. Ktoś obiął mnie w pasie i obkręcił. Chwila czy tak już nie było? No nieważne... Przede mną stał sam Maciej Kot.
- Zatańczysz? - spytał.
Najpierw miałam ochotę mu przywalić w głowę, potem uciec z sali a ostatecznie...
- Tak.
Nie wiem czemu to zrobiłam. Coś po prostu kazało mi. Na pewno nie rozsądek. No ale dałam się ponieść muzyce. Przez całą piosenkę ani raz nie spojrzałam na Maćka, za to czułam jego spojrzenie na sobie. Czy on myślał, że taniec wszystko naprawi? Już kończyła się piosenka gdy nagle uslyszałam: strzał, krzyk i pisk opon. Potem straciłam przytomność. Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu. Było bardzo zimno. No w sumie był środek zimy a ja w sukience. Hotel był ogrzewany. Tu nie widziałam nawet jednego grzejnika. Było to mega dziwne. ktoś mnie porwał? W sumie całkiem logiczne. Ktoś w kominiarce wszedł i wcisnął mi telefon do ręki. Mój telefon. Wybralam numer Kamila.
- Magda?
-Tak
- Żyjesz?
- Nie wcale - powiedziałam ironicznie
- Gdzie jesteś?
- Bo ja wiem...
- Kto Cię porwał?
- Nie wiem...
- Ile chcą?
- Kamil jak zadasz jeszcze jedno pytanie to przez telefon Ci przyrąbię.
- Ok ok
-O jedno Cię proszę, ile by  nie zarządali nie zgodzisz się!~
-Ale Madzik...
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Porywacz wyrwał mi telefon z ręki.
- Jeszcze zobaczysz! - warknął dość znajomym mi głosem i wyszedł. Mówił po polsku jednak miał akcent NIEMIECKI! tylko czemu głos mi się kojarzy? Znam go napewno go znam. Ale kogo to głos? Nie mogłam sobie przypomnieć. Nie ważne, co mi z tego, że będę wiedziałą to to? Drzwi sali się otworzyły a tam wpadła.... EWA.
- Ewcia co ty tu robisz?
- Porwali mnie!
- Witaj w kubie.
- Gadałaś z Kamilem?
- Tak, ale debil zadawał same głupie pytania.
- O jak co ale w trudnych sytuacjach to on sobie poradzić nie umie.
- A miały to być cudowne święta.
- I będą...- do sali wszedł porywacz tyle, żę bez kominiarki...
- Gregor!- krzyknęłyśmy obie.
Nagle do sali wpadli wszyscy skoczkowie Polska i Austria. Oczywiście mieli łobuzerskie uśmiech na twarzach. Za to we mnie gotowała się złóść. Gregor odpiął mi kajdanki a ja szybko wstałam i przeszłam obok każdego skoczka.
- Co wy sobie myśleliście? chcecie, żebyśmy z Ewą zawału dostały? To wcale nie jest śmieszne.! Maciek jeszcze jeden raz zobaczę ten twój kryty uśmiech a pożałujesz! - mina u momentalnie zrzedła i dołączył do skoczków ze spószcząną głową - Jeszcze jeden taki wybryk a zgłoszę to waszym trenerom a następnie odejdę z kadry - na te słowa Polacy zrobili przerażone miny -  Zrozumiano?
-Tak - rzekli chórem.
Następnie wróciliśmy do hotelu, gdzie rozstaliśmy się z kadrą Austrii i poszliśmy na trwającą imprezę. Przez resztę wieczoru razem z Ewą siedziłyśmy przy stoliku. Każdemu odmawiałyśmy tańczenia. Mają nauczkę. Potem przysiadła się do nas Julka, Marcelina, Amelia, Justyna, Dominikia i Aneta. Także chłopaki też siedzieli. Nie byli na tyle pijani by tańczyć z drugim skoczkiem. Chyba... No nic. W połowie imprezy Dominika i Kuba zniknęli. Postanowiłam się na razie nie wypytywać bo Dominika i tak na sto procent mi powie. Ciekawa byłam tylko czy spodobał jej się prezent. Kupiłam jej płytę The Beatles i kubek z nimi. Powinna być szczęśliwa. Ewie kupiłam nowy aparat, który tak bardzo chciała. Kamilowi oczywiście iPoda bo zawsze chciał go kupić ale zawsze zapominał. Marcelinie kupiłam welon. W końcu pokazała mi sukienkę ale nie miała welonu. To chyba w miarę fajny prezent. Za to ja od Ewy dostałam książkę ,,Zniszcz ten dziennik,,. Myślałąm, że ją uduszę bo bardzo chciałam tą książkę. Od Dominiki płytę 5 Second Of Summer, Mają bardzo fajne piosenki. Za to od Kamila zestaw z Bath & Body Works. Znajdowało się tam kilka żelów antybakteryjnych, etui na nie. Świeczka i jeszcze kilka innych rzeczy. O dziwno miałam jeszcze jeden prezent nie podpisany ani nic. Od Marceliny dostałam wcześniej. Więc od kogo ten? Był tam zestaw 15 ampułek plus mój szmpon. Ale kto wiedział, że zamierzam włosy kurować? Skąd wiedział, że to mój szampon? To było dziwne... No nic reszta imprezy była smutna bo chłopaki nie mięli z kim tańczyć i parkiet był pusty. Wszyscy siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Oczywiście ja i Ewa nie odzywałyśmy się do żadnego chłopaka. Oj będzie kara ich Madziula ma focha.

___________________________________________________________________________
Hah zgadnijcie kto powrócił xD Za to, że znów zaczęłam pisać dziękuję Kornelii, Natalii i Michałowi, Ktoś musiał mi mówić ,,debilu dasz radę,, xD Znów czuję przyjemność a nie męczę się z rozdziałem. Niestety wcześniej było tak. Taraz powróciłam i mam nadzieję, że na stałe :)





poniedziałek, 1 września 2014

Zawieszam

Moi drodzy, długo zastanawiałam się czy będzie to konieczne. Jednak mój plan lekcji do pierwszej gimnazjum jest zbyt wymagający. Do tego trafiłam na okropną panią od matematyki. Wszyscy mi współczują :/ Opowiadanie zawieszam na pierwszy i jeśli będzie konieczne na drugi tydzień szkoły. Jednak obiecuję Dominice i Magdzie, że wrócę i będę pisać dalej. Wiem, że dość krótko to napisałam ale nie wiem jak dobrać w słowa to co czuję. Kilka rozdziałów, kilka obserwatorów. A ja tak bardzo się przywiązałam. Wam też życzę dobrego roku szkolnego ;) Do następnego razu!



Patrycja