sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 22

W końcu dobiegł oczekiwany przez wszystkich miesiąc.W tym czasie Kamil zdobył kryształową kulę.No ale dobiegł maj, Dominika chodziła zestresowana po całym pokoju. Bała się, że coś nie wypali. Kuba był u siebie w domu, ona zaś u Ewy i Magdy co dało jej trochę pewności. W końcu Ewa zmusiła ją do siedzenia by Madziula mogła zrobić makijaż. Obie był w piżamach. Ale co się dziwić jest 7:30. Jednak musiały się spieszyć, ślub był o 13. Dosia siedziała nerwowo a w pokoju toczyła się rozmowa.
-Ej nie stresuj się! - mówiła Ewa
-Łatwo mówić...
-Przypominam Ci, ze ja już brałam ślub.
-No tak, przepraszam...
-Spoko ;)
-Cicho, nie mów nic przez chwilę Dominika!-powiedziała Magda
-Okok.
Minęła jeszcze chwila, zegarek wskazywał 8:07 a panna młoda miała piękny makijaż. Wtedy Ewa postanowiła zabrać się za paznokcie Dominiki. Tutaj ,,kosmetyczka,, uwinęła się dość szybko.Po niecałych dziesięciu minutach Dosia z zachwytem przyglądała się swoim paznokciom.
-Jesteście najlepsze!
-Wiem - odrzekły zgodnie wybuchając śmiechem. Wkrótce usłyszały dzwonek do drzwi, co je trochę zdziwiło. No ale w końcu już prawie 9. Powoli schodziły się dziewczyny by pomóc przy pannie młodej. Kiedy Magda otworzyła drzwi, stała w nich Amelia w pięknej sukience. Magdzie zrobiło się trochę głupio bo ona stała w samej piżamie.
-Ej nie przejmuj się ty też masz świetną kreację!
-No to ba - i zaprezentowała swoją ,,kreację,, którą była piżama, na co obie wybuchły śmiechem.
-To gdzie dziewczyny?
-W pokoju gościnnym, ma już makijaż i paznokcie.
-Ok to ja jej włosy zrobię, jestem w tym dobra!
-Ok.
I obie udały się na górę. Jednak Magda w połowie schodów zawróciła bo znów zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyła ujrzała Ewelinę w swojej kreacji.
-O Ewelina!
-Hej Madziu :)
-Nie spodziewałam się, że będziesz tak szybko.
-Oj tam, gdzie dziewczyny?
-W gościnnym, Amelia już jest.
-Oki.
Tym razem dziewczyną udało się bez problemu wejść do gościnnego. Kiedy tam dotarły Dominika miała już zrobioną fryzurę. Ewa i Magda postanowiły, że przebiorą się już w swoje sukienki.
Gdy Magda wyszła ze swojego pokoju miała piękną sukienkę. Za to Ewa zdecydowanie odważną kreację. Wkrótce pojawiła się reszta dziewczyn, Justyna miała zwiewną suknię. Marcela zaś sukienkę która spodobała się każdej dziewczynie. Wspólnie pomogły założyć Dominice suknię ślubną. Magda wczołgała się pod sukienkę i założyła Dosi buty.
-Ej ty się na tym nie zabijesz?
-Chyba nie - odrzekła ze śmiechem - ej chwila kto będzie mnie prowadził do ołtarza?
-Pytasz się już o to trzeci raz! Kamil, świadkiem jest Maciek a ja świadkową! - odrzekał ze śmiechem Magda.
-Oj tam ;) to tylko stres :) a kto ma obrączki?
-Ja, bo wiesz jak to jest zostawić coś na chwilę Maćkowi.
-Heh tak samo jak z Kubą- i tym razem obie wybuchły śmiechem.
-Dobra musimy powoli jechać do kościoła.
Wszystkie udały się do wyjścia, gdzie czekała już biała limuzyna. To Kuba uparł się na limuzynę więc ostatecznie się zgodziłyśmy.
Przed kościołem czekali już goście. Troszkę ich było, jako iż tym razem Dominika uparła się by zaprosić kadrę Austrii.
Magda cieszyła się w duchu z obecności Austyjackiego sztabu, choć Maciek przekonywał ją, że przecież po wypadku nie przyszli do niej ani na chwilę i od tamtego czasu z nimi nie rozmawiała. W sumie miał rację. Ale ona po prostu nie mogła wyobrazić sobie nie porozmawiania z chłopakami.
Dominika która wyglądała olśniewająco powoli wchodziła po schodach kościoła. Po chwili dołączył do niej Kamil. Zaczęliśmy wchodzić do kościoła, który był pięknie ustrojony. Obok Kuby, stał trochę rozmarzony Maciek, ale mniejsza z tym. Nastąpiło uroczyste ,,przekazanie,, panny młodej do pana młodego i rozpoczęła sie uroczystość zaślubin. Stałam z łezką w oku słysząc słowa przysięgi.
-Ja Jakub biorę ciebie Dominiko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
- Ja Dominika biorę ciebie Jakubie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci. 
Podejrzewam, że nie tylko mi. Było widać, że para bardzo się kocha. Wreszcie zawołano mnie bym przyniosła cudowne obrączki. Nastąpiła dobrze wszystkim znana formuła. 
-Dominiko przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Jakubie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. 
Potem Kuba z Dominiką położyli symboliczny bukiet kwiatów przy ołtarzu i wyszli z kościoła. A jak na skoczną rodzinkę przystało niespodzianka musi być. Gdy przekroczyli próg kościoła w górę poleciało confetti w kształcie serc, mnóstwo baniek mydlanych ze specjalnych pistoletów (pomysł Janka) oraz tysiące ryżu, cukierków i drobniaków. Jak dobrze policzyłam to z 10 minut zbieraliśmy to wszystko. A dużo trzeba było wyciągnąć z włosów panny młodej. Wkrótce wszyscy pojechali do domu weselnego. Był pięknie ustrojony. Widziałam szeroki uśmiech na twarzy Dominiki i Kuby. To było dla mnie priorytetem. Wkrótce goście ustawili się w kolejce by wręczyć parze prezenty. Osobiście stałam obok Dominiki z wielkim pudełkiem na koperty, obok mnie Ewa która trzymała już 6 bukietów, i to nie koniecznie z kwiatów. Najbardziej spodobał mi się bukiet rafaello. Oni to mają szczęście! Same bukiety mogłabym wszamać nawet teraz. Wreszcie pora na świadków, ja z Maćkiem postawiliśmy na bilety do Madrytu. Oboje chcieli tam polecieć. Więc czemu nie? Ach jakie były miny innych gości, kiedy Maciek przyniósł ślicznie opakowane małe pudełko. Potem pierwsze danie, odśpiewanie symbolicznego ,,sto lat,, , drugie dnie. No a potem lekko wstawiony tłum ludzi zaczął śpiewać coraz ciekawsze piosenki : 
,,Nas uczyli w szkole, nas uczyli w szkole, że całuje się na stole,,
,,Jak żeś wypił, to se nalej a butelkę podaj dalej,,
,, Starosta nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, niech pół litra przyniesie, przyniesie,,
,, A teraz idziemy na jednego,, 
I wiele wiele innych, jakby to ująć rozśpiewane wesele. Z wielkim uśmiechem na twarzy przyglądałam się pierwszemu tańcu Kuby i Dominiki, który był do piosenki ,,Od dziś,, według mnie świetnie ich opisywała. ,,Znalazłam Ciebie gdzieś na końcu świata,, świetnie pasowało do tego, że spotkali się na zawodach w skokach narciarskich. Wirowali na środku parkietu w sercu ułożonym z kwiatów, I kolejna niespodzianka, tym razem ode mnie. Ze sufitu spadło z tysiąc płatków róż. Wesele, może troszkę z bajerami ale to była uroczystość dwójki moich przyjaciół. Kuby którego kochałam jak brata i Dominiki, którą kocham jak siostrę. To musiał być wyjątkowy dzień. Potem atmosfera zaczęła się nakręcać. Ja nie piłam tak bardzo, musiałam dbać o to by państwo młodzi byli szczęśliwi, by gościom niczego nie brakowało a no i żeby Maciek dobrze wrócił do domu. Stwierdziłam iż jeśli wgl wrócimy po tym weselu do domu to jedzie do mnie, boję się go puszczać tak daleko od lokalu.  No ale wracając do tematu alkoholu, nikt oprócz mnie sobie nie żałował. Potem zaczęły się tańce. Piotrek postanowił, że zaśpiewa dla pary młodej ,,Symetryczno-liryczną,,
no i potem wyciągnął mnie do mikrofonu i razem z nim zaśpiewałam ,,Księżniczkę,, specjalnie dla panny młodej. Potem chłopaki dla pana młodego zamówili ,,Kuba, Kuba się ożenił,, za to ja jako świadek dla Dominiki ,,Jesteś szalona,,. Później były oczepiny. Zgadnijcie kto złapał welon. Tak ja, za to krawat Maciek. Oni się chyba po prostu umówili. No ci Piotrek twierdzi, ze pora szykować się na kolejne wesele. Na oczepinach były świetne konkurencje. Jednak z nich wyglądała następująco:
Było pięć par, dziewczyny musiały włożyć chłopakom na całą głowę podkolanówki, później po kolei je zdjąć i najlepsza mina wygrywała. A nagroda była: 0,5 l Soplicy. Później był jeszcze tort, na którym była figurka na, której panna młoda trzyma pana młodego by nie uciekł. Ktoś ma niezłe poczucie humoru. Tort był pyszny. Później goście zaczęli się rozchodzić. Ale dla nas to był niesamowity dzień...
______________________________________________________________________________
Dominiko, nie obchodzi mnie to, że się z tobą pokłóciłam, w moim opowiadaniu zasługujesz na szczęście, tak jak planowałam od początku. Ten rozdział dedykuję tobie, i wiedz, że póki dajesz mi wenę, będę pisała. 

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 21

Otworzyłam oczy, oślepiło mnie światło. Czy tak wygląda niebo ? Raczej nie... Powoli moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Byłam w sali, na łóżku, obok mnie opaty głową o barierkę przy łóżku spał Maciek. Bardzo mnie to zdziwiło. Po dłuższej chwili zorientowałam się, że jestem w szpitalu, Na biurku stało zdjęcie moje i Maćka. Coraz bardzie byłam zdezorientowana. Do sali wpadł Kamil i jak tylko zobaczył, ze się obudziłam widocznie odetchnął z ulgą. Zdezorientowana zapytałam :
-Co się stało?
-Jak byliśmy na konkursie w Engelbergu byłaś za skocznią i spadła na Ciebie lawina śnieżna...
-Serio?
-Noo...
-Ile spałam?
-2 miesiące...
-Co? -wybauszyłam oczy, widziałam, że ciężko mu o tym mówić więc go już nie wypytywałam. Czyli wszystko, powrót samolotem, wypadek rodziców, te zdjęcia... Wszystko mi się śniło! Zbladłam na samą myśl o tym a widząc przerażenie w oczach Kamila.
-A on czemu tu śpi? - zapytałam wskazując na Maćka
-Wiesz tak jak ja zawiesił karierę i nie wyszedł ze szpitala od dwóch miesięcy.
On tu był, siedział a ja w pierwszej chwili chciałam wyrzucić go z sali. Teraz już rozumiałam postawione zdjęcie. Było takie śliczne. My dwoje przytuleni do siebie, wśród śniegu, padającego śniegu. Ewa wie kiedy robić zdjęcia. Nawet nie zauważyłam, że kiedy Kamszot wyszedł i wrócił z lekarzami. Zabrał śpiącego Maćka i ułożył na drugim łóżku by mogli mnie zabrać na badania. Teraz wiem, ze mój chłopak ma twardy sen. Nie dość, że przenieśli go na łóżko, to jeszcze się wybudziłam i rozmawiałam z Kamilem a on się nie obudził. Hmmm ciekawe. No nic, po badaniach odstawiono mnie do sali, w której siedział blady Maciej Kot. Najwyraźniej Kamil poszedł coś załatwić nie budząc Maćka, a on widząc, że nie ma łóżka pomyślał bóg wie co.
-Ej Maciek czemu jesteś taki blady? - spytałam, by dłużej go nie męczyć. Wróciłam sobie na piechotkę, łóżko zaraz przywiozą.
- Magda??!! - krzyknął uradowany.
-Tak, to ja we własnej osobie, ale tak nie krzycz bo Cię wyrzucą.
-Magda! - nie zważając na nic podbiegł do niej, chwycił w ramiona i pokręcił kilka razy.
-Puść mnie wariacie! - krzyczałam
-Daj mi się nacieszyć, dwa miesiące nie słyszałem twojego głosu. 
-Oj tam...
-Ale teraz już się obudziłaś, gdzieś ty była? Czemu mnie nie obudziliście?
-Byłam na badaniach, a nie budziliśmy Ciebie, bo mimo, że zostałeś przeniesiony na łóżko i mimo, że gadałam sobie w najlepsze z Kamilem się nie obudziłeś.
-Siedziałem tu...
-2 miesiące - popatrzył na mnie jak na kosmitkę - Kamil mi powiedział.
- Mhm, wszystko dla mojej kochanej dziewczyny. - chciał mnie przyciągnąć do siebie jednak się mu nie dałam.
-Czemu zawiesiłeś karierę?
-Chciałem być przy tobie...
-Nie musiałeś...
-Musiałem, chciałem, żebyś wiedziała, że masz po co walczyć!
-Wiesz, ze ja zawsze walczę!
Naszą kłótnię przerwał nie kto inny jak mój brat, z wielkim tortem? :O Za nim weszła Ewa, Marcelina, Amelia, Dominika, Kuba, Janek?,Piotrek?,Dawid? a oni tu skąd.
-Co wy tu robicie? - zapytałam zaskoczona.
-Świętujemy!! - krzyknął Piotrek a każdy się zaśmiał. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi ich brakowało. Postanowiłam nie kłócić się już z Maćkiem w końcu nie zawinił. Po tygodniu mogłam wyjść ze szpitala. Media huczały, a ja bardzo się dziwiłam. W końcu nie byłam zbyt popularną osobą. Tymczasem w dzień mojego wypisu pod szpitalem była masa dziennikarzy. Dzięki sprytowi Kuby wyszliśmy tylnym wyjściem więc dośc szybko wróciłam do domu. Tam wszyscy stwierdzili, że robią imprezę, ja jednak poszłam się położyć a goście uszanowali moją decyzję. Przez miesiąc chodziłam na kontrolne wizyty i mogłam wrócić do pracy. Już pierwszego dnia przed wyjściem z hotelu spotkała mnie niespodzianka. Polscy skoczkowie postanowili zrobić wojnę na śnieżki. Ja byłam ze sztabem szkoleniowym kontra skoczkowie. Jednak niezdarna weszłam na lód, wywróciłam się i spodziewałam niezłego siniaka. W moje ślady poszli wszyscy, którzy chcieli trzepnąć we mnie śnieżką. Wkrótce na lodzie siedziałam ja, Janek, Piotrek, Maciek i Kamil. Za każdym razem jak któreś z nas próbowało wstać kończyło się to upadkiem.
-To wszystko wasza wina - krzyczałam.
-Nasza czemu nasza? - bronił się Piotrek.
-Bo to wy wymyśliliście wojnę na śnieżki!
-Kacprowi się dostanie! - powiedział Kamil, który kolejny raz walnął plackiem na lód - to on miał posypać piaskiem!
Na szczęście sztab szybko zorientował się, że nie możemy wstać i wyratował nas z opresji. Wszyscy razem udaliśmy się spacerkiem na trening bo do skoczni mieliśmy z dwieście metrów. Chłopaki tachali ciężki sprzęt a ja latałam i nagrywałam ich oraz robiłam im zdjęcia. W sumie nie wiem czemu tak jakoś. Dominika podbiegła do mnie i razem zaczęłyśmy plotkować. Dowiedziałam się, że zabiera ją na jakieś wyjście niespodziankę, kiedy będziemy w Polsce. A to już za tydzień. Urwałyśmy się z treningu i poszłyśmy na zakupy. Mnie Maciek również zaprosił na randkę więc przy okazji i sobie kupię coś na to wyjście.
*tydzień później*
-Ej na pewno nie wiesz gdzie on mnie zabiera? - pytała mnie po raz setny Dominika.
-Nie wiem! - szkoda, że kłamałam no ale czego nie robi się dla Kuby.
-A niby w co ja mam się ubrać? - powiedziała bezradnie.
-Poczekaj zobaczę co masz w szafie...
Po dziesięciu minutach Dominika stała ubrana w TO. Odprowadziłam ją do drzwi, gdzie czekał już Kuba. Zawiązał jej oczy przepaską i zaprowadził do auta. Pożegnałam ich życząc dobrej zabawy.

* miejsce gdzie zabrał ją Kuba*
Wysadziłem ją z auta. Na początku bardzo protestowała - w końcu nie lubi niespodzianek. Wprowadziłem ją do środka gdzie było cicho. No ale co się dziwić, jeszcze godzina do wydarzenia. W prowadziłem dalej i powoli rozwiązałem opaskę.

*Dominika*
Opaska odsłoniła mi wszystko. Zaparło mi dech w piersiach. Znajdowałam się na przepięknej, jeszcze pustej HALI ENERGIA. Nie spodziewałam się takiej randki. Zastanawiałam się czy jest jakaś szansa kupić sobie koszulkę Kłosa, ale długo nie musiałam czekać. Gdy tylko otworzyłam torebkę by zobaczyć, która godzina, moim oczom ukazała się koszulka z numerem 6 a obok niej mała karteczka:

,,Miłej zabawy :*,,

No tak, Patrycja. O wszystkim wiedziała. Jednak nie byłam w stanie się na nią gniewać. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie rozumiałam jednego.
-Kuba czemu przyjechaliśmy tu tak wcześnie? Jeszcze prawie godzina!
-Wystarczy, że się odwrócisz - usłyszałam jakby znajomy głos. Przede mną ukazał się sam Karol Kłos. Kuba naprawdę się postarał, ale chwila gdzieś zniknął.
-Dostałem polecenie podpisania Ci koszulki i zrobienia sobie z tobą zdjęcia - mówiąc to puścił do mnie oczko.
-Hmmm co on wykombinował? - zapytałam raczej sama siebie nie dowierzając, że stoi przede mną mój idol.
-Kto? Kuba? Bardzo mu na tobie zależy.
-Skąd go znasz?
-Zna Mariusza, więc łatwo mu było skontaktować się ze mną...
-No fakt.
-Podpisujemy dla...? - zapytał wygrzebując z torby mazak.
-Dominiki.
-Dominika, hmmm ładne imię - uśmiechnął się przyjaźnie - Karol, ale podejrzewam, że to już wiesz.
-No raczej nie inaczej - rzuciłam śmiejąc się przy tym. Przy okazji Karol wybuchł śmiechem.
-To tak Dominiko, pozostało nam tylko zdjęcie - rzekł trochę smutno?
-Hmmm no niestety - rzekłam udając obrażoną.
-To co selfie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem.
-No ba, jeszcze pytasz! - odpowiedziałam ze śmiechem.
Po chwili na moim telefonie, jak i na telefonie Kłosa widniało nasze selfie.
-No ja się niestety muszę zmywać do szatni ale daj telefon, zapisze Ci numer. Jeśli znudzi Ci się Kuba to wiesz, znajdzie się kilka Skrzatów - poruszył przy tym zabawnie brwiami.
Posłusznie podałam mu telefon. Po chwili miałam zapisany jego numer. Karol odszedł do szatni a Kuba wtedy się zjawił. Gdy go zobaczyłam rzuciłam się na niego, pocałowałam i szepnęłam ciche dziękuję. Na co on się uśmiechnął. Wkrótce zaczęli schodzić się pierwsi kibice. Zajęliśmy swoje miejsca które jak się okazało były w sektorze VIP. Jedno jest pewne, mój chłopak jest najlepszy na świecie. Potem zaczął się mecz, który oczywiście Skra wygrała 3:0. Przy jednej z przerw Karol puścił do mnie oczko. Powoli ludzie wychodzili z sali. Kuba jednak cierpliwie, odmawiał wyjścia. Po chwili, gdy sala opustoszała, uklęknął na jedno kolano a moim oczom ukazał się piękny pierścionek.
-Dominiko Nowak czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Zamurowało mnie a do oczy naszły łzy. Nie byłam w stanie nic powiedzieć więc jedynie pokiwałam głową. Kuba jak natchniony włożył na mojego palca pierścionek i pokręcił kilka razy dookoła by w końcu wpić się w moje usta, Kiedy to zrobił usłyszałam aplaus, przy wyjściu do szatni stał sam Karol Kłos uśmiechnięty jak mysz do sera. Puściłam oczko, a jak to on miał w zwyczaju robić odpowiedział mi tym samym.
__________________________________________________________________
Tak bardzo przepełniony miłością rozdział o.O Dedykuję Dominice :* Mam nadzieję, że zaręczyny uznasz za wyjątkowe :*


piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 20

Miał rację, gdy tylko przekroczył ten cholerny próg, ich wspólne zdjęcia, wspomnienia tak bardzo go zabolały. Poczuł, że serce łamie mu się na tysiąc kawałków, gdy zobaczył ich roześmianych na basenie. Spędzali, ze sobą tyle czasu a on to wszystko spieprzył. Spieprzył inaczej nie mógł tego ująć. Jak mógł zrobić tej wspaniałej, pięknej, mądrej dziewczynie, która zawsze mu pomagała, jak mógł zrobić jej takie świństwo? Męczy to go od tego pamiętnego dnia. Kilka pojedynczych łez spłynęło mu po policzkach. Myślał, ze nikt ich nie widzi, więc nie wycierał, nie wiedział jednak, że ona leżąca na łóżku, której jeszcze nie zauważył, widziała te łzy. Omiótł wzrokiem pokój. Wreszcie, przez przypadek natrafił na łóżko. Leżała na nim, wydawało mu się, że śpi. Ona jednak wiedziała, że swój wzrok zatrzymał na niej. Po cichu szepnęła:
-Wynoś się...
Wtedy on gwałtownie drgnął. Nie spodziewał się, że ona nie śpi. Wstała, dokładnie się jej przyjrzał. Nieco schudła, było widać zmęczenie i że coś ją trapi.
-Daj mi to wytłumaczyć - zagadnął nieśmiało robiąc krok w przód.
-Niby czemu? Nigdy Ci już nie zaufam!
-Dlaczego? no powiedz dlaczego już mi nie zaufasz?
-Jaką mam pewność, że naprawdę mnie kochasz? Jaką mam pewność, że nie zrobisz tego znowu? JAKĄ? - ostatnią część zdania wykrzyczała. Była pewna, że usłyszeli to w salonie.
- Żadną...
-I ty chcesz, żebym Ci wybaczyła? Czy ty byś mi coś takiego wybaczył?
-Yyy... - zaczął się jąkać, widać było, że walczy ze samym sobą - Nie... Chyba nie.
-Właśnie! Więc jak chcesz tego ode mnie?
-Daj mi to wytłumaczyć, nie proszę, żebyś mi wybaczyła, chcę wytłumaczyć.
-To i tak nic nie zmieni!
-Skąd wiesz?
Zilustrowała go na szybko. Schudł, widać było wory pod oczami i pierwsze zmarszczki? Nieee, miała nadzieję, że nie.
-Wynoś się, po prostu się stąd wynoś!
-Nie daj wytłumaczyć - chwycił ją za rękę. Co ją bardzo mocno zapiekło. Poczuć jego, nie mogła do tego dopuścić. Wyrwała swoją rękę i sama wybiegła z pokoju. Weszła do salonu nie zważając na to, ze siedział tam zamurowany Kamil. Chwyciła kurtkę i założyła szybko buty, widząc, że Maciek jest już w połowie schodów. Przez przypadek, wpadła w kurtkę Maćka. Pachniała jego perfumami, które tak bardzo kochała wąchać. Zalała się łzami. Otworzyła drzwi i wybiegła na ulicę. Nie popatrzyła nawet czy coś jedzie. Odwróciła się ujrzała przed sobą dwa wielkie światła. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Wiedziała, że kierowca zobaczy ją w ostatniej chwili, że nie wyhamuje. W ciągu kilku sekund pogodziła się, że za chwilę nadejdzie ból a potem odejdzie z tego świata. Maciek właśnie wybiegł Przed dom, zobaczył ją a w jej kierunku pędzący samochód. Chciał się rzucić ale nie mógł, Kamil trzymał go od tyłu.
-Ty idioto pozwolisz na śmierć własnej siostry?
-Tak wybrała!
-Nie wierzę, jeszcze kilka dni temu zrobiłbyś dla niej wszystko.
Udało mu się wyszarpnąć z pod uścisku Kamila. Jednak było już za późno. Nie da rady. Dwa światła były już tak bardzo blisko. To były ostatnie sekundy. Potem huk. On zalał się łzami nie wierzył, że to się tak kończy...
__________________________________________________________________________
DAM DAM DAM ktoś coś napomknął o epilogu? xD nie nie to nie epilog, postanowiłam, że będzie chyba 30 albo 25 rozdziałów. Tak nagle jakaś wena twórcza naszła. Dedykuję Dominice, mojej kochanej Dominice, która mi uświadomiła że 30 min do północy xD

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 19

Pragnę na wstępie powiedzieć, że to prawdopodobnie przedostatni rozdział na tym blogu.


--------------------------------------------
-Ewa??
-Madzia?!
-Taaa - powiedziałam cicho. Jak mój własny brat mógł się tak zachować? Nie wierze to sen to się nie dzieje na prawdę.
-Madzia! -krzyknęła przerażona Pani Stoch. Nie dziwię się jej wyglądałam jak potwór, biegłam przez połowę miasta jedynie z kurtką i to cienką, i klapkami, przez śnieg do tego płacząc.
-Boniu Madzik, co się stało?
-Kamil z Maćkiem się stali.
-Co jak to?
-Czekaj zaraz Ci wszystko opowiem.
Poszłyśmy więc do salonu, gdzie wygodne się rozsiadłyśmy a ja zaczęłam swoją ,,mowę,,.
-...I to dlatego nie mogę teraz na nich patrzeć - zakończyłam swoją wypowiedź i cierpliwie wyczekiwałam reakcji Ewy. Byłam pewna, że mnie przytuli, że na nic więcej ją nie stać bo Kamil to jednak jej mąż.
- Mimo wszystko powinnaś dać im to wytłumaczyć.
- Gdyby Kamil Ci coś takiego zrobił byłabyś w stanie z nim pogadać?
- No.. Szczerze.. Pewnie nie.
- No właśnie, więc nie przekonuj mnie do tego, że powinnam im przebaczyć.
- Nie przebaczyć, dać wytłumaczyć (nie czuję jak rymuję).
- Tym bardziej.
Zadzwonił dzwonek. Ewa poszła do drzwi i natychmiast je otworzyła. W drzwiach ukazał się nie kto inny jak Kamil Stoch a za nim stał również Maciej Kot. Ja zerwałam się z kanapy i pobiegłam na górę, do mojego pokoju. Weszłam do niego i znów zobaczyłam to samo wielkie łóżko, na którym spędzałam czas z Maćkiem. Nie tak jak myślicie. Tylko tak: leżeliśmy, wspominaliśmy przygody z danego dnia, czasem przeglądaliśmy zdjęcia. Potem jak już dostał się do juniorów czas na łóżku spędzałam z laptopem na kolanach i włączonym skype. Tak ja i Maciej Kot byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ale jak ktoś powiedział przyjaźń damsko - męska nie istnieje. Teraz zdecydowanie się z tym zgodzę. Jeszcze wspaniały rok temu łamaliśmy wszystkie możliwe reguły. Siedzieliśmy razem w ławce, razem chodziliśmy ze szkoły. Nie przyjaźniłam się za bardzo z innymi rówieśniczkami, on tak samo. Nasi rodzice, zawsze powtarzali, że kiedyś na pewno będziemy parą. W sumie nie myliły się. Jak na sesję to tylko z nim, ewentualnie Kamil lub Ewa. Zarówno mój jak i jego pokój był obwieszony naszymi wspólnymi zdjęciami. Ale to już minęło i nie wróci więcej. Mimo tych wszystkich krzywd nie żałuję, tego, ze go poznałam, że się z nim zaprzyjaźniłam. Nie żałuję niczego co by dotyczyło jego. Pamiętam jak wracaliśmy pewnego dnia ze szkoły. Maciek był już popularny, a każda dziewczyna, nie ukrywajmy tego chciała być na moim miejscu. Tuż obok szkoły był mały barek, który reklamowali chodzący Ketchup i Kanapka. A pod budynkiem liceum stałą sobie grupka nastolatek. Co nie wróżyło nic dobrego. Ponieważ Kuba szedł z nami wypchnęłam go pierwszego a dziewczyny, rzuciły się na biednego chłopaka. My z Maćkiem pobiegliśmy się ukryć. W totalnym spontanie Maciek poprosił o kostium Ketchupu. Na co ja zareagowałam głośnym śmiechem. Przynajmniej tyle, że ja nie byłam na tyle rozpoznawalna by zakładać kostium. Tak to był ciekawe czasy. Odruchowa popatrzyłam na zdjęcie z Panem Ketchupem wiszące na mojej ścianie. Zmęczona całym natłokiem spraw walnęłam się na łóżko by trochę odetchnąć.
*w tym samym czasie salon*
-Hej ewa- rzekł Maciek- czy mi się zdaje czy ktoś wybiegł z salonu?
-Zdaje Ci się Maciek! No bo kto odwiedzi Ewę? No kto nikt! Czuję się samotna!
-Oj tam, przecież my wszyscy w trakcie sezonu nie mamy świetnych kontaktów.
-No wiesz, przecież ty tylko masz mojego męża 24 h na dobę.
-Coś sugerujesz?
-Nie nic!
-Świetnie xD wiesz chyba pójdę do pokoju Magdy...
-NIE! - krzyknęła - nie idź, zabrałam się za porządki i teraz w sumie jest tam bałagan. Nie chcę, żebyś to widział.
-Ale naprawdę, bałagan mi nie przeszkadza.
-Ale nie ładnie tak przyjmować gości.
-No dobrze.
-Czego się napijecie? - spytała zmieniając temat.
-Ja herbaty - powiedział Kamil
-Ja też - odrzekł Maciek
-Okok.
Kiedy Ewa wyszła Maciek szybko wszedł po schodach na górę. Tak dobrze pamiętał tę ,,trasę,,.
Stanął przed tymi samymi drzwiami, do których nigdy nie pukał. Jak zawsze, na nich nic się nie zmieniło. Duże, białe drzwi. A na nich napisy: Król Maciuś I, Madzik, Ewkuś, Kamyk. Ami, Maniek. Wiele wiele innych uwiecznionych napisami chwil. Już miał wchodzić gdy zawahał się. Wiedział, że pokój obwieszony jest ich wspólnymi zdjęciami co pewnie cholernie go zaboli. Mimo wszystko przekroczył ten przeklęty próg.
_________________________________________________________________
Dam dam dam, sory bardzo taka wena, że pewnie jeszcze z pięc rozdziałów się pojawi xD Dedykacja mojej Majce (pieskowi) i Dominiceee :* Dominiko ty motywatorko xD