piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 20

Miał rację, gdy tylko przekroczył ten cholerny próg, ich wspólne zdjęcia, wspomnienia tak bardzo go zabolały. Poczuł, że serce łamie mu się na tysiąc kawałków, gdy zobaczył ich roześmianych na basenie. Spędzali, ze sobą tyle czasu a on to wszystko spieprzył. Spieprzył inaczej nie mógł tego ująć. Jak mógł zrobić tej wspaniałej, pięknej, mądrej dziewczynie, która zawsze mu pomagała, jak mógł zrobić jej takie świństwo? Męczy to go od tego pamiętnego dnia. Kilka pojedynczych łez spłynęło mu po policzkach. Myślał, ze nikt ich nie widzi, więc nie wycierał, nie wiedział jednak, że ona leżąca na łóżku, której jeszcze nie zauważył, widziała te łzy. Omiótł wzrokiem pokój. Wreszcie, przez przypadek natrafił na łóżko. Leżała na nim, wydawało mu się, że śpi. Ona jednak wiedziała, że swój wzrok zatrzymał na niej. Po cichu szepnęła:
-Wynoś się...
Wtedy on gwałtownie drgnął. Nie spodziewał się, że ona nie śpi. Wstała, dokładnie się jej przyjrzał. Nieco schudła, było widać zmęczenie i że coś ją trapi.
-Daj mi to wytłumaczyć - zagadnął nieśmiało robiąc krok w przód.
-Niby czemu? Nigdy Ci już nie zaufam!
-Dlaczego? no powiedz dlaczego już mi nie zaufasz?
-Jaką mam pewność, że naprawdę mnie kochasz? Jaką mam pewność, że nie zrobisz tego znowu? JAKĄ? - ostatnią część zdania wykrzyczała. Była pewna, że usłyszeli to w salonie.
- Żadną...
-I ty chcesz, żebym Ci wybaczyła? Czy ty byś mi coś takiego wybaczył?
-Yyy... - zaczął się jąkać, widać było, że walczy ze samym sobą - Nie... Chyba nie.
-Właśnie! Więc jak chcesz tego ode mnie?
-Daj mi to wytłumaczyć, nie proszę, żebyś mi wybaczyła, chcę wytłumaczyć.
-To i tak nic nie zmieni!
-Skąd wiesz?
Zilustrowała go na szybko. Schudł, widać było wory pod oczami i pierwsze zmarszczki? Nieee, miała nadzieję, że nie.
-Wynoś się, po prostu się stąd wynoś!
-Nie daj wytłumaczyć - chwycił ją za rękę. Co ją bardzo mocno zapiekło. Poczuć jego, nie mogła do tego dopuścić. Wyrwała swoją rękę i sama wybiegła z pokoju. Weszła do salonu nie zważając na to, ze siedział tam zamurowany Kamil. Chwyciła kurtkę i założyła szybko buty, widząc, że Maciek jest już w połowie schodów. Przez przypadek, wpadła w kurtkę Maćka. Pachniała jego perfumami, które tak bardzo kochała wąchać. Zalała się łzami. Otworzyła drzwi i wybiegła na ulicę. Nie popatrzyła nawet czy coś jedzie. Odwróciła się ujrzała przed sobą dwa wielkie światła. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Wiedziała, że kierowca zobaczy ją w ostatniej chwili, że nie wyhamuje. W ciągu kilku sekund pogodziła się, że za chwilę nadejdzie ból a potem odejdzie z tego świata. Maciek właśnie wybiegł Przed dom, zobaczył ją a w jej kierunku pędzący samochód. Chciał się rzucić ale nie mógł, Kamil trzymał go od tyłu.
-Ty idioto pozwolisz na śmierć własnej siostry?
-Tak wybrała!
-Nie wierzę, jeszcze kilka dni temu zrobiłbyś dla niej wszystko.
Udało mu się wyszarpnąć z pod uścisku Kamila. Jednak było już za późno. Nie da rady. Dwa światła były już tak bardzo blisko. To były ostatnie sekundy. Potem huk. On zalał się łzami nie wierzył, że to się tak kończy...
__________________________________________________________________________
DAM DAM DAM ktoś coś napomknął o epilogu? xD nie nie to nie epilog, postanowiłam, że będzie chyba 30 albo 25 rozdziałów. Tak nagle jakaś wena twórcza naszła. Dedykuję Dominice, mojej kochanej Dominice, która mi uświadomiła że 30 min do północy xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz