sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 22

W końcu dobiegł oczekiwany przez wszystkich miesiąc.W tym czasie Kamil zdobył kryształową kulę.No ale dobiegł maj, Dominika chodziła zestresowana po całym pokoju. Bała się, że coś nie wypali. Kuba był u siebie w domu, ona zaś u Ewy i Magdy co dało jej trochę pewności. W końcu Ewa zmusiła ją do siedzenia by Madziula mogła zrobić makijaż. Obie był w piżamach. Ale co się dziwić jest 7:30. Jednak musiały się spieszyć, ślub był o 13. Dosia siedziała nerwowo a w pokoju toczyła się rozmowa.
-Ej nie stresuj się! - mówiła Ewa
-Łatwo mówić...
-Przypominam Ci, ze ja już brałam ślub.
-No tak, przepraszam...
-Spoko ;)
-Cicho, nie mów nic przez chwilę Dominika!-powiedziała Magda
-Okok.
Minęła jeszcze chwila, zegarek wskazywał 8:07 a panna młoda miała piękny makijaż. Wtedy Ewa postanowiła zabrać się za paznokcie Dominiki. Tutaj ,,kosmetyczka,, uwinęła się dość szybko.Po niecałych dziesięciu minutach Dosia z zachwytem przyglądała się swoim paznokciom.
-Jesteście najlepsze!
-Wiem - odrzekły zgodnie wybuchając śmiechem. Wkrótce usłyszały dzwonek do drzwi, co je trochę zdziwiło. No ale w końcu już prawie 9. Powoli schodziły się dziewczyny by pomóc przy pannie młodej. Kiedy Magda otworzyła drzwi, stała w nich Amelia w pięknej sukience. Magdzie zrobiło się trochę głupio bo ona stała w samej piżamie.
-Ej nie przejmuj się ty też masz świetną kreację!
-No to ba - i zaprezentowała swoją ,,kreację,, którą była piżama, na co obie wybuchły śmiechem.
-To gdzie dziewczyny?
-W pokoju gościnnym, ma już makijaż i paznokcie.
-Ok to ja jej włosy zrobię, jestem w tym dobra!
-Ok.
I obie udały się na górę. Jednak Magda w połowie schodów zawróciła bo znów zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyła ujrzała Ewelinę w swojej kreacji.
-O Ewelina!
-Hej Madziu :)
-Nie spodziewałam się, że będziesz tak szybko.
-Oj tam, gdzie dziewczyny?
-W gościnnym, Amelia już jest.
-Oki.
Tym razem dziewczyną udało się bez problemu wejść do gościnnego. Kiedy tam dotarły Dominika miała już zrobioną fryzurę. Ewa i Magda postanowiły, że przebiorą się już w swoje sukienki.
Gdy Magda wyszła ze swojego pokoju miała piękną sukienkę. Za to Ewa zdecydowanie odważną kreację. Wkrótce pojawiła się reszta dziewczyn, Justyna miała zwiewną suknię. Marcela zaś sukienkę która spodobała się każdej dziewczynie. Wspólnie pomogły założyć Dominice suknię ślubną. Magda wczołgała się pod sukienkę i założyła Dosi buty.
-Ej ty się na tym nie zabijesz?
-Chyba nie - odrzekła ze śmiechem - ej chwila kto będzie mnie prowadził do ołtarza?
-Pytasz się już o to trzeci raz! Kamil, świadkiem jest Maciek a ja świadkową! - odrzekał ze śmiechem Magda.
-Oj tam ;) to tylko stres :) a kto ma obrączki?
-Ja, bo wiesz jak to jest zostawić coś na chwilę Maćkowi.
-Heh tak samo jak z Kubą- i tym razem obie wybuchły śmiechem.
-Dobra musimy powoli jechać do kościoła.
Wszystkie udały się do wyjścia, gdzie czekała już biała limuzyna. To Kuba uparł się na limuzynę więc ostatecznie się zgodziłyśmy.
Przed kościołem czekali już goście. Troszkę ich było, jako iż tym razem Dominika uparła się by zaprosić kadrę Austrii.
Magda cieszyła się w duchu z obecności Austyjackiego sztabu, choć Maciek przekonywał ją, że przecież po wypadku nie przyszli do niej ani na chwilę i od tamtego czasu z nimi nie rozmawiała. W sumie miał rację. Ale ona po prostu nie mogła wyobrazić sobie nie porozmawiania z chłopakami.
Dominika która wyglądała olśniewająco powoli wchodziła po schodach kościoła. Po chwili dołączył do niej Kamil. Zaczęliśmy wchodzić do kościoła, który był pięknie ustrojony. Obok Kuby, stał trochę rozmarzony Maciek, ale mniejsza z tym. Nastąpiło uroczyste ,,przekazanie,, panny młodej do pana młodego i rozpoczęła sie uroczystość zaślubin. Stałam z łezką w oku słysząc słowa przysięgi.
-Ja Jakub biorę ciebie Dominiko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
- Ja Dominika biorę ciebie Jakubie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci. 
Podejrzewam, że nie tylko mi. Było widać, że para bardzo się kocha. Wreszcie zawołano mnie bym przyniosła cudowne obrączki. Nastąpiła dobrze wszystkim znana formuła. 
-Dominiko przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Jakubie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. 
Potem Kuba z Dominiką położyli symboliczny bukiet kwiatów przy ołtarzu i wyszli z kościoła. A jak na skoczną rodzinkę przystało niespodzianka musi być. Gdy przekroczyli próg kościoła w górę poleciało confetti w kształcie serc, mnóstwo baniek mydlanych ze specjalnych pistoletów (pomysł Janka) oraz tysiące ryżu, cukierków i drobniaków. Jak dobrze policzyłam to z 10 minut zbieraliśmy to wszystko. A dużo trzeba było wyciągnąć z włosów panny młodej. Wkrótce wszyscy pojechali do domu weselnego. Był pięknie ustrojony. Widziałam szeroki uśmiech na twarzy Dominiki i Kuby. To było dla mnie priorytetem. Wkrótce goście ustawili się w kolejce by wręczyć parze prezenty. Osobiście stałam obok Dominiki z wielkim pudełkiem na koperty, obok mnie Ewa która trzymała już 6 bukietów, i to nie koniecznie z kwiatów. Najbardziej spodobał mi się bukiet rafaello. Oni to mają szczęście! Same bukiety mogłabym wszamać nawet teraz. Wreszcie pora na świadków, ja z Maćkiem postawiliśmy na bilety do Madrytu. Oboje chcieli tam polecieć. Więc czemu nie? Ach jakie były miny innych gości, kiedy Maciek przyniósł ślicznie opakowane małe pudełko. Potem pierwsze danie, odśpiewanie symbolicznego ,,sto lat,, , drugie dnie. No a potem lekko wstawiony tłum ludzi zaczął śpiewać coraz ciekawsze piosenki : 
,,Nas uczyli w szkole, nas uczyli w szkole, że całuje się na stole,,
,,Jak żeś wypił, to se nalej a butelkę podaj dalej,,
,, Starosta nie w lesie, nie w lesie, nie w lesie, niech pół litra przyniesie, przyniesie,,
,, A teraz idziemy na jednego,, 
I wiele wiele innych, jakby to ująć rozśpiewane wesele. Z wielkim uśmiechem na twarzy przyglądałam się pierwszemu tańcu Kuby i Dominiki, który był do piosenki ,,Od dziś,, według mnie świetnie ich opisywała. ,,Znalazłam Ciebie gdzieś na końcu świata,, świetnie pasowało do tego, że spotkali się na zawodach w skokach narciarskich. Wirowali na środku parkietu w sercu ułożonym z kwiatów, I kolejna niespodzianka, tym razem ode mnie. Ze sufitu spadło z tysiąc płatków róż. Wesele, może troszkę z bajerami ale to była uroczystość dwójki moich przyjaciół. Kuby którego kochałam jak brata i Dominiki, którą kocham jak siostrę. To musiał być wyjątkowy dzień. Potem atmosfera zaczęła się nakręcać. Ja nie piłam tak bardzo, musiałam dbać o to by państwo młodzi byli szczęśliwi, by gościom niczego nie brakowało a no i żeby Maciek dobrze wrócił do domu. Stwierdziłam iż jeśli wgl wrócimy po tym weselu do domu to jedzie do mnie, boję się go puszczać tak daleko od lokalu.  No ale wracając do tematu alkoholu, nikt oprócz mnie sobie nie żałował. Potem zaczęły się tańce. Piotrek postanowił, że zaśpiewa dla pary młodej ,,Symetryczno-liryczną,,
no i potem wyciągnął mnie do mikrofonu i razem z nim zaśpiewałam ,,Księżniczkę,, specjalnie dla panny młodej. Potem chłopaki dla pana młodego zamówili ,,Kuba, Kuba się ożenił,, za to ja jako świadek dla Dominiki ,,Jesteś szalona,,. Później były oczepiny. Zgadnijcie kto złapał welon. Tak ja, za to krawat Maciek. Oni się chyba po prostu umówili. No ci Piotrek twierdzi, ze pora szykować się na kolejne wesele. Na oczepinach były świetne konkurencje. Jednak z nich wyglądała następująco:
Było pięć par, dziewczyny musiały włożyć chłopakom na całą głowę podkolanówki, później po kolei je zdjąć i najlepsza mina wygrywała. A nagroda była: 0,5 l Soplicy. Później był jeszcze tort, na którym była figurka na, której panna młoda trzyma pana młodego by nie uciekł. Ktoś ma niezłe poczucie humoru. Tort był pyszny. Później goście zaczęli się rozchodzić. Ale dla nas to był niesamowity dzień...
______________________________________________________________________________
Dominiko, nie obchodzi mnie to, że się z tobą pokłóciłam, w moim opowiadaniu zasługujesz na szczęście, tak jak planowałam od początku. Ten rozdział dedykuję tobie, i wiedz, że póki dajesz mi wenę, będę pisała. 

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 21

Otworzyłam oczy, oślepiło mnie światło. Czy tak wygląda niebo ? Raczej nie... Powoli moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Byłam w sali, na łóżku, obok mnie opaty głową o barierkę przy łóżku spał Maciek. Bardzo mnie to zdziwiło. Po dłuższej chwili zorientowałam się, że jestem w szpitalu, Na biurku stało zdjęcie moje i Maćka. Coraz bardzie byłam zdezorientowana. Do sali wpadł Kamil i jak tylko zobaczył, ze się obudziłam widocznie odetchnął z ulgą. Zdezorientowana zapytałam :
-Co się stało?
-Jak byliśmy na konkursie w Engelbergu byłaś za skocznią i spadła na Ciebie lawina śnieżna...
-Serio?
-Noo...
-Ile spałam?
-2 miesiące...
-Co? -wybauszyłam oczy, widziałam, że ciężko mu o tym mówić więc go już nie wypytywałam. Czyli wszystko, powrót samolotem, wypadek rodziców, te zdjęcia... Wszystko mi się śniło! Zbladłam na samą myśl o tym a widząc przerażenie w oczach Kamila.
-A on czemu tu śpi? - zapytałam wskazując na Maćka
-Wiesz tak jak ja zawiesił karierę i nie wyszedł ze szpitala od dwóch miesięcy.
On tu był, siedział a ja w pierwszej chwili chciałam wyrzucić go z sali. Teraz już rozumiałam postawione zdjęcie. Było takie śliczne. My dwoje przytuleni do siebie, wśród śniegu, padającego śniegu. Ewa wie kiedy robić zdjęcia. Nawet nie zauważyłam, że kiedy Kamszot wyszedł i wrócił z lekarzami. Zabrał śpiącego Maćka i ułożył na drugim łóżku by mogli mnie zabrać na badania. Teraz wiem, ze mój chłopak ma twardy sen. Nie dość, że przenieśli go na łóżko, to jeszcze się wybudziłam i rozmawiałam z Kamilem a on się nie obudził. Hmmm ciekawe. No nic, po badaniach odstawiono mnie do sali, w której siedział blady Maciej Kot. Najwyraźniej Kamil poszedł coś załatwić nie budząc Maćka, a on widząc, że nie ma łóżka pomyślał bóg wie co.
-Ej Maciek czemu jesteś taki blady? - spytałam, by dłużej go nie męczyć. Wróciłam sobie na piechotkę, łóżko zaraz przywiozą.
- Magda??!! - krzyknął uradowany.
-Tak, to ja we własnej osobie, ale tak nie krzycz bo Cię wyrzucą.
-Magda! - nie zważając na nic podbiegł do niej, chwycił w ramiona i pokręcił kilka razy.
-Puść mnie wariacie! - krzyczałam
-Daj mi się nacieszyć, dwa miesiące nie słyszałem twojego głosu. 
-Oj tam...
-Ale teraz już się obudziłaś, gdzieś ty była? Czemu mnie nie obudziliście?
-Byłam na badaniach, a nie budziliśmy Ciebie, bo mimo, że zostałeś przeniesiony na łóżko i mimo, że gadałam sobie w najlepsze z Kamilem się nie obudziłeś.
-Siedziałem tu...
-2 miesiące - popatrzył na mnie jak na kosmitkę - Kamil mi powiedział.
- Mhm, wszystko dla mojej kochanej dziewczyny. - chciał mnie przyciągnąć do siebie jednak się mu nie dałam.
-Czemu zawiesiłeś karierę?
-Chciałem być przy tobie...
-Nie musiałeś...
-Musiałem, chciałem, żebyś wiedziała, że masz po co walczyć!
-Wiesz, ze ja zawsze walczę!
Naszą kłótnię przerwał nie kto inny jak mój brat, z wielkim tortem? :O Za nim weszła Ewa, Marcelina, Amelia, Dominika, Kuba, Janek?,Piotrek?,Dawid? a oni tu skąd.
-Co wy tu robicie? - zapytałam zaskoczona.
-Świętujemy!! - krzyknął Piotrek a każdy się zaśmiał. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo mi ich brakowało. Postanowiłam nie kłócić się już z Maćkiem w końcu nie zawinił. Po tygodniu mogłam wyjść ze szpitala. Media huczały, a ja bardzo się dziwiłam. W końcu nie byłam zbyt popularną osobą. Tymczasem w dzień mojego wypisu pod szpitalem była masa dziennikarzy. Dzięki sprytowi Kuby wyszliśmy tylnym wyjściem więc dośc szybko wróciłam do domu. Tam wszyscy stwierdzili, że robią imprezę, ja jednak poszłam się położyć a goście uszanowali moją decyzję. Przez miesiąc chodziłam na kontrolne wizyty i mogłam wrócić do pracy. Już pierwszego dnia przed wyjściem z hotelu spotkała mnie niespodzianka. Polscy skoczkowie postanowili zrobić wojnę na śnieżki. Ja byłam ze sztabem szkoleniowym kontra skoczkowie. Jednak niezdarna weszłam na lód, wywróciłam się i spodziewałam niezłego siniaka. W moje ślady poszli wszyscy, którzy chcieli trzepnąć we mnie śnieżką. Wkrótce na lodzie siedziałam ja, Janek, Piotrek, Maciek i Kamil. Za każdym razem jak któreś z nas próbowało wstać kończyło się to upadkiem.
-To wszystko wasza wina - krzyczałam.
-Nasza czemu nasza? - bronił się Piotrek.
-Bo to wy wymyśliliście wojnę na śnieżki!
-Kacprowi się dostanie! - powiedział Kamil, który kolejny raz walnął plackiem na lód - to on miał posypać piaskiem!
Na szczęście sztab szybko zorientował się, że nie możemy wstać i wyratował nas z opresji. Wszyscy razem udaliśmy się spacerkiem na trening bo do skoczni mieliśmy z dwieście metrów. Chłopaki tachali ciężki sprzęt a ja latałam i nagrywałam ich oraz robiłam im zdjęcia. W sumie nie wiem czemu tak jakoś. Dominika podbiegła do mnie i razem zaczęłyśmy plotkować. Dowiedziałam się, że zabiera ją na jakieś wyjście niespodziankę, kiedy będziemy w Polsce. A to już za tydzień. Urwałyśmy się z treningu i poszłyśmy na zakupy. Mnie Maciek również zaprosił na randkę więc przy okazji i sobie kupię coś na to wyjście.
*tydzień później*
-Ej na pewno nie wiesz gdzie on mnie zabiera? - pytała mnie po raz setny Dominika.
-Nie wiem! - szkoda, że kłamałam no ale czego nie robi się dla Kuby.
-A niby w co ja mam się ubrać? - powiedziała bezradnie.
-Poczekaj zobaczę co masz w szafie...
Po dziesięciu minutach Dominika stała ubrana w TO. Odprowadziłam ją do drzwi, gdzie czekał już Kuba. Zawiązał jej oczy przepaską i zaprowadził do auta. Pożegnałam ich życząc dobrej zabawy.

* miejsce gdzie zabrał ją Kuba*
Wysadziłem ją z auta. Na początku bardzo protestowała - w końcu nie lubi niespodzianek. Wprowadziłem ją do środka gdzie było cicho. No ale co się dziwić, jeszcze godzina do wydarzenia. W prowadziłem dalej i powoli rozwiązałem opaskę.

*Dominika*
Opaska odsłoniła mi wszystko. Zaparło mi dech w piersiach. Znajdowałam się na przepięknej, jeszcze pustej HALI ENERGIA. Nie spodziewałam się takiej randki. Zastanawiałam się czy jest jakaś szansa kupić sobie koszulkę Kłosa, ale długo nie musiałam czekać. Gdy tylko otworzyłam torebkę by zobaczyć, która godzina, moim oczom ukazała się koszulka z numerem 6 a obok niej mała karteczka:

,,Miłej zabawy :*,,

No tak, Patrycja. O wszystkim wiedziała. Jednak nie byłam w stanie się na nią gniewać. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie rozumiałam jednego.
-Kuba czemu przyjechaliśmy tu tak wcześnie? Jeszcze prawie godzina!
-Wystarczy, że się odwrócisz - usłyszałam jakby znajomy głos. Przede mną ukazał się sam Karol Kłos. Kuba naprawdę się postarał, ale chwila gdzieś zniknął.
-Dostałem polecenie podpisania Ci koszulki i zrobienia sobie z tobą zdjęcia - mówiąc to puścił do mnie oczko.
-Hmmm co on wykombinował? - zapytałam raczej sama siebie nie dowierzając, że stoi przede mną mój idol.
-Kto? Kuba? Bardzo mu na tobie zależy.
-Skąd go znasz?
-Zna Mariusza, więc łatwo mu było skontaktować się ze mną...
-No fakt.
-Podpisujemy dla...? - zapytał wygrzebując z torby mazak.
-Dominiki.
-Dominika, hmmm ładne imię - uśmiechnął się przyjaźnie - Karol, ale podejrzewam, że to już wiesz.
-No raczej nie inaczej - rzuciłam śmiejąc się przy tym. Przy okazji Karol wybuchł śmiechem.
-To tak Dominiko, pozostało nam tylko zdjęcie - rzekł trochę smutno?
-Hmmm no niestety - rzekłam udając obrażoną.
-To co selfie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem.
-No ba, jeszcze pytasz! - odpowiedziałam ze śmiechem.
Po chwili na moim telefonie, jak i na telefonie Kłosa widniało nasze selfie.
-No ja się niestety muszę zmywać do szatni ale daj telefon, zapisze Ci numer. Jeśli znudzi Ci się Kuba to wiesz, znajdzie się kilka Skrzatów - poruszył przy tym zabawnie brwiami.
Posłusznie podałam mu telefon. Po chwili miałam zapisany jego numer. Karol odszedł do szatni a Kuba wtedy się zjawił. Gdy go zobaczyłam rzuciłam się na niego, pocałowałam i szepnęłam ciche dziękuję. Na co on się uśmiechnął. Wkrótce zaczęli schodzić się pierwsi kibice. Zajęliśmy swoje miejsca które jak się okazało były w sektorze VIP. Jedno jest pewne, mój chłopak jest najlepszy na świecie. Potem zaczął się mecz, który oczywiście Skra wygrała 3:0. Przy jednej z przerw Karol puścił do mnie oczko. Powoli ludzie wychodzili z sali. Kuba jednak cierpliwie, odmawiał wyjścia. Po chwili, gdy sala opustoszała, uklęknął na jedno kolano a moim oczom ukazał się piękny pierścionek.
-Dominiko Nowak czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?
Zamurowało mnie a do oczy naszły łzy. Nie byłam w stanie nic powiedzieć więc jedynie pokiwałam głową. Kuba jak natchniony włożył na mojego palca pierścionek i pokręcił kilka razy dookoła by w końcu wpić się w moje usta, Kiedy to zrobił usłyszałam aplaus, przy wyjściu do szatni stał sam Karol Kłos uśmiechnięty jak mysz do sera. Puściłam oczko, a jak to on miał w zwyczaju robić odpowiedział mi tym samym.
__________________________________________________________________
Tak bardzo przepełniony miłością rozdział o.O Dedykuję Dominice :* Mam nadzieję, że zaręczyny uznasz za wyjątkowe :*


piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 20

Miał rację, gdy tylko przekroczył ten cholerny próg, ich wspólne zdjęcia, wspomnienia tak bardzo go zabolały. Poczuł, że serce łamie mu się na tysiąc kawałków, gdy zobaczył ich roześmianych na basenie. Spędzali, ze sobą tyle czasu a on to wszystko spieprzył. Spieprzył inaczej nie mógł tego ująć. Jak mógł zrobić tej wspaniałej, pięknej, mądrej dziewczynie, która zawsze mu pomagała, jak mógł zrobić jej takie świństwo? Męczy to go od tego pamiętnego dnia. Kilka pojedynczych łez spłynęło mu po policzkach. Myślał, ze nikt ich nie widzi, więc nie wycierał, nie wiedział jednak, że ona leżąca na łóżku, której jeszcze nie zauważył, widziała te łzy. Omiótł wzrokiem pokój. Wreszcie, przez przypadek natrafił na łóżko. Leżała na nim, wydawało mu się, że śpi. Ona jednak wiedziała, że swój wzrok zatrzymał na niej. Po cichu szepnęła:
-Wynoś się...
Wtedy on gwałtownie drgnął. Nie spodziewał się, że ona nie śpi. Wstała, dokładnie się jej przyjrzał. Nieco schudła, było widać zmęczenie i że coś ją trapi.
-Daj mi to wytłumaczyć - zagadnął nieśmiało robiąc krok w przód.
-Niby czemu? Nigdy Ci już nie zaufam!
-Dlaczego? no powiedz dlaczego już mi nie zaufasz?
-Jaką mam pewność, że naprawdę mnie kochasz? Jaką mam pewność, że nie zrobisz tego znowu? JAKĄ? - ostatnią część zdania wykrzyczała. Była pewna, że usłyszeli to w salonie.
- Żadną...
-I ty chcesz, żebym Ci wybaczyła? Czy ty byś mi coś takiego wybaczył?
-Yyy... - zaczął się jąkać, widać było, że walczy ze samym sobą - Nie... Chyba nie.
-Właśnie! Więc jak chcesz tego ode mnie?
-Daj mi to wytłumaczyć, nie proszę, żebyś mi wybaczyła, chcę wytłumaczyć.
-To i tak nic nie zmieni!
-Skąd wiesz?
Zilustrowała go na szybko. Schudł, widać było wory pod oczami i pierwsze zmarszczki? Nieee, miała nadzieję, że nie.
-Wynoś się, po prostu się stąd wynoś!
-Nie daj wytłumaczyć - chwycił ją za rękę. Co ją bardzo mocno zapiekło. Poczuć jego, nie mogła do tego dopuścić. Wyrwała swoją rękę i sama wybiegła z pokoju. Weszła do salonu nie zważając na to, ze siedział tam zamurowany Kamil. Chwyciła kurtkę i założyła szybko buty, widząc, że Maciek jest już w połowie schodów. Przez przypadek, wpadła w kurtkę Maćka. Pachniała jego perfumami, które tak bardzo kochała wąchać. Zalała się łzami. Otworzyła drzwi i wybiegła na ulicę. Nie popatrzyła nawet czy coś jedzie. Odwróciła się ujrzała przed sobą dwa wielkie światła. Wiedziała, że to nie wróży nic dobrego. Wiedziała, że kierowca zobaczy ją w ostatniej chwili, że nie wyhamuje. W ciągu kilku sekund pogodziła się, że za chwilę nadejdzie ból a potem odejdzie z tego świata. Maciek właśnie wybiegł Przed dom, zobaczył ją a w jej kierunku pędzący samochód. Chciał się rzucić ale nie mógł, Kamil trzymał go od tyłu.
-Ty idioto pozwolisz na śmierć własnej siostry?
-Tak wybrała!
-Nie wierzę, jeszcze kilka dni temu zrobiłbyś dla niej wszystko.
Udało mu się wyszarpnąć z pod uścisku Kamila. Jednak było już za późno. Nie da rady. Dwa światła były już tak bardzo blisko. To były ostatnie sekundy. Potem huk. On zalał się łzami nie wierzył, że to się tak kończy...
__________________________________________________________________________
DAM DAM DAM ktoś coś napomknął o epilogu? xD nie nie to nie epilog, postanowiłam, że będzie chyba 30 albo 25 rozdziałów. Tak nagle jakaś wena twórcza naszła. Dedykuję Dominice, mojej kochanej Dominice, która mi uświadomiła że 30 min do północy xD

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 19

Pragnę na wstępie powiedzieć, że to prawdopodobnie przedostatni rozdział na tym blogu.


--------------------------------------------
-Ewa??
-Madzia?!
-Taaa - powiedziałam cicho. Jak mój własny brat mógł się tak zachować? Nie wierze to sen to się nie dzieje na prawdę.
-Madzia! -krzyknęła przerażona Pani Stoch. Nie dziwię się jej wyglądałam jak potwór, biegłam przez połowę miasta jedynie z kurtką i to cienką, i klapkami, przez śnieg do tego płacząc.
-Boniu Madzik, co się stało?
-Kamil z Maćkiem się stali.
-Co jak to?
-Czekaj zaraz Ci wszystko opowiem.
Poszłyśmy więc do salonu, gdzie wygodne się rozsiadłyśmy a ja zaczęłam swoją ,,mowę,,.
-...I to dlatego nie mogę teraz na nich patrzeć - zakończyłam swoją wypowiedź i cierpliwie wyczekiwałam reakcji Ewy. Byłam pewna, że mnie przytuli, że na nic więcej ją nie stać bo Kamil to jednak jej mąż.
- Mimo wszystko powinnaś dać im to wytłumaczyć.
- Gdyby Kamil Ci coś takiego zrobił byłabyś w stanie z nim pogadać?
- No.. Szczerze.. Pewnie nie.
- No właśnie, więc nie przekonuj mnie do tego, że powinnam im przebaczyć.
- Nie przebaczyć, dać wytłumaczyć (nie czuję jak rymuję).
- Tym bardziej.
Zadzwonił dzwonek. Ewa poszła do drzwi i natychmiast je otworzyła. W drzwiach ukazał się nie kto inny jak Kamil Stoch a za nim stał również Maciej Kot. Ja zerwałam się z kanapy i pobiegłam na górę, do mojego pokoju. Weszłam do niego i znów zobaczyłam to samo wielkie łóżko, na którym spędzałam czas z Maćkiem. Nie tak jak myślicie. Tylko tak: leżeliśmy, wspominaliśmy przygody z danego dnia, czasem przeglądaliśmy zdjęcia. Potem jak już dostał się do juniorów czas na łóżku spędzałam z laptopem na kolanach i włączonym skype. Tak ja i Maciej Kot byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ale jak ktoś powiedział przyjaźń damsko - męska nie istnieje. Teraz zdecydowanie się z tym zgodzę. Jeszcze wspaniały rok temu łamaliśmy wszystkie możliwe reguły. Siedzieliśmy razem w ławce, razem chodziliśmy ze szkoły. Nie przyjaźniłam się za bardzo z innymi rówieśniczkami, on tak samo. Nasi rodzice, zawsze powtarzali, że kiedyś na pewno będziemy parą. W sumie nie myliły się. Jak na sesję to tylko z nim, ewentualnie Kamil lub Ewa. Zarówno mój jak i jego pokój był obwieszony naszymi wspólnymi zdjęciami. Ale to już minęło i nie wróci więcej. Mimo tych wszystkich krzywd nie żałuję, tego, ze go poznałam, że się z nim zaprzyjaźniłam. Nie żałuję niczego co by dotyczyło jego. Pamiętam jak wracaliśmy pewnego dnia ze szkoły. Maciek był już popularny, a każda dziewczyna, nie ukrywajmy tego chciała być na moim miejscu. Tuż obok szkoły był mały barek, który reklamowali chodzący Ketchup i Kanapka. A pod budynkiem liceum stałą sobie grupka nastolatek. Co nie wróżyło nic dobrego. Ponieważ Kuba szedł z nami wypchnęłam go pierwszego a dziewczyny, rzuciły się na biednego chłopaka. My z Maćkiem pobiegliśmy się ukryć. W totalnym spontanie Maciek poprosił o kostium Ketchupu. Na co ja zareagowałam głośnym śmiechem. Przynajmniej tyle, że ja nie byłam na tyle rozpoznawalna by zakładać kostium. Tak to był ciekawe czasy. Odruchowa popatrzyłam na zdjęcie z Panem Ketchupem wiszące na mojej ścianie. Zmęczona całym natłokiem spraw walnęłam się na łóżko by trochę odetchnąć.
*w tym samym czasie salon*
-Hej ewa- rzekł Maciek- czy mi się zdaje czy ktoś wybiegł z salonu?
-Zdaje Ci się Maciek! No bo kto odwiedzi Ewę? No kto nikt! Czuję się samotna!
-Oj tam, przecież my wszyscy w trakcie sezonu nie mamy świetnych kontaktów.
-No wiesz, przecież ty tylko masz mojego męża 24 h na dobę.
-Coś sugerujesz?
-Nie nic!
-Świetnie xD wiesz chyba pójdę do pokoju Magdy...
-NIE! - krzyknęła - nie idź, zabrałam się za porządki i teraz w sumie jest tam bałagan. Nie chcę, żebyś to widział.
-Ale naprawdę, bałagan mi nie przeszkadza.
-Ale nie ładnie tak przyjmować gości.
-No dobrze.
-Czego się napijecie? - spytała zmieniając temat.
-Ja herbaty - powiedział Kamil
-Ja też - odrzekł Maciek
-Okok.
Kiedy Ewa wyszła Maciek szybko wszedł po schodach na górę. Tak dobrze pamiętał tę ,,trasę,,.
Stanął przed tymi samymi drzwiami, do których nigdy nie pukał. Jak zawsze, na nich nic się nie zmieniło. Duże, białe drzwi. A na nich napisy: Król Maciuś I, Madzik, Ewkuś, Kamyk. Ami, Maniek. Wiele wiele innych uwiecznionych napisami chwil. Już miał wchodzić gdy zawahał się. Wiedział, że pokój obwieszony jest ich wspólnymi zdjęciami co pewnie cholernie go zaboli. Mimo wszystko przekroczył ten przeklęty próg.
_________________________________________________________________
Dam dam dam, sory bardzo taka wena, że pewnie jeszcze z pięc rozdziałów się pojawi xD Dedykacja mojej Majce (pieskowi) i Dominiceee :* Dominiko ty motywatorko xD

środa, 8 października 2014

Rozdział 18

-Ewelina?
-Chłopaki?
-Ale co ty tutaj robisz?
-Y... No... Przyjechałam Małgosię odwiedzić a wy?
- po pierwsze nie kłam. po drugie do Magdy - odezwał się Kamil.
-Ok ok, wejdźcie.
-Dzięki.
Mieszkanie było urocze. Dość sporych rozmiarów ale przytulne. Świetnie urzadzone. Trzeba przyznać, że Małgorzata ma gust. Salon wyglądał ślicznie. Białe meble idealnie łączyły się z drewnianymi dodatkami. Na kanapie siedziałą Magda. Była śliczna, jej twarz nie zdradzała, żadnych emocji.
-Magda?
-Hm?
-Przepraszam... - na pierwszy ogień poszedł Kamil.
-Za co? znamy się wgl?
-Magda nie możesz się wyprzeć własnego brata!
-Jak widać mogę! Wiesz co o wszystkim się dowiedziałąm!
-Już już wiesz? - zapytał Maciek
-Tak wiem!
-Magda to nie tak ja tylko... - zaczął Kamil.
-Nie tłumacz się! A ty - zwróciła się do Macka - myślałam, ze na prawdę jest Ci żal, że się rozstajemy. A ty byłeś taki podły. - nie zwracając uwagi na innych chwyciła kutrkę i już byla przy drzwiach gdy Maciek ponownie się odezwał.
-Proszę, tylko odzywaj się do chłopaków oni nie są niczemu winni.
-Wiem... - i tyle ją widziano.
Minęła dłuższa chwila nim wszyscy obecni oswoili się z sytuacją.
-Napijecie się czego? -zagadnęła Marta
-Nie dzięki odwiedzimy rodziny... - zaczął Kamil lecz nie dane mu było dokończyć.
-Ok.
I bez słowa wyszli. Każdy był w swoim świecie. Janek, Dawid, Klimek i Piotrek myśleli o tym co zrobili chłopaki a Maciek i Kamil czemu to zrobili. Jedno jest pewne szykuje się kolejny rozłam w tej ,,skocznej rodzinie,, i niestety tym razem mogą się nie posklejać.

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 17

-Madziaaaaaaaa otwórz- take krzyki było słychać w całym hotelu.
- Ej chłopaki zbiórka  konferencyjnej już! - zarządził Kruczek, który domyślił się, że chłopaki nic nie wiedzą.
Wszyscy łącznie ze sztabem szkoleniowym zebrali się w sali.
- Chwila zebrał się cały sztab... Gdzie jest Madzia? - zauważył Maciek.
- O tym właśnie chcemy pogadać... - odparł Kruczek - Magdalena opuściła sztab szkoleniowy na własne żądanie.
- CO? - odezwali się wszyscy na raz
- Tak... chłopaki wiem, że żałowaliście z tym głupim żartem ale mogliście się do niej odzywać...
- Kto teraz będzie naszym fizjoterapeutom ? -odezwał się zszokowany Kamil.
- Pan Kot wróci do tej roli...
Dało się słyszeć ciche szmery. Po chwili jak gdyby nigdy nic skoczkowie rozeszli się do swoich pokoi pozostawiając sztab szkoleniowy w całkowitym osłupieniu. Tak na prawdę kiedy sztab myślał, że skoczkowie smacznie śpią oni pakowali się do walizek. O drugiej w nocy wszyscy spotkali się w holu.
-Wszyscy gotowi? - usłyszeli cichy głos Maćka.
-Tak... Są wszyscy - powiedział Kamyk.
-To na lotnisko!
Rozmawiając tak w holu nie zauważyli, że obok nich przeszedł Kacper Skrobot. Tyle, że on też ich nie zauważył. Co jest bardzo dziwne. Bo jak tu nie zauważyć 6 skoczków z walizkami ? No z naszym sztabem wszystko możliwe... Tak czy siak skoczkowie udali się na lotnisko i już o 4 nad ranem byli w Polsce. Kamil zadzwonił do Ewy...
-Ewka jest u Ciebie Madzia?
-Madzia? a ona nie jest z wami?
-No właśnie nie....
-Jak to ? Czemu?
-No traktowaliśmy ją tak trochę chłodnawo...
-Ale z was debile!
-Wiemy...
-Mniejsza z tym u mnie jej nie ma.
-To gdzie może być?
-Nie wiem, Marcelina, Ewelina lub ta jej dawna koleżanka z uczelni jak jej było... o Małgosia!
-Dzięki Ewa jesteś wielka! Kocham Cię!
-Ja Ciebie też, koniecznie musicie mnie odwiedzić!
-Spodziewaj się mnie niedługo.
-Oki pa.
-Pa.
Kiedy Kamil się rozłączył został zasypany lawiną pytań.
-I co jest tam?
-Nie.
-A gdzie może być?
-U Marceliny, Eweliny lub Małgosi.
- To Maciek dzwoni do Eweliny, Ja do Marceliny a ty Piotrek do Małgosi! - zarządził Janek.
Po chwili wszyscy zakończyli swoje rozmowy.
-Jakieś wieści? - spytał Dawid.
-Jest u Małgosi! - powiedział Piotrek
-Jej - krzyknęli wszyscy razem.
-Kto ma jej adres? - zapytał Maciek.
-Podała mi.
-To jedziemy tam!
-ej nie uważacie, że należy trochę poczekać? - odezwał się Kamyk.
-Czemu? - zdziwił się Maciek
-No wiecie jest 4 nad ranem...
-Racja na razie pojedźmy do jakiegoś hotelu a potem do niej.
Po zameldowaniu każdy skoczek na swój sposób wyobrażał sobie sytuację kiedy Magda ich zobaczy. Piotrek myślał, że dziewczyna bardzo szybko im wybaczy a potem będą opijać  pojednanie. Kamil miał nadzieję, że Magda przestanie się gniewać i wróci do sztabu. Męczyły go wyrzuty sumienia. Nawet się nie spodział kiedy obudził go dźwięk jego dzwonka.
-Halo? - odebrał nie patrząc na wyświetlacz.
-Kamil czy wyście wszyscy powariowali! Gdzie jesteście? - Krzyczał Kruczek..
-Co nie słyszę... Halo? - i się rozłączył. Następnie wyłączył komórkę, żeby uwiarygodnić sytuację. Następnie poszedł do chłopaków. Jak się okazało wszyscy smacznie spali więc podszedł do każdego łóżka i pospychał ich.
-Auu co ci odwala pedale! - wrzasnął Maciek.
-Nic tylko jest 8 rano i Magda już nie śpi na sto procent.
-Ok. Zaraz zbiórka w holu.
Wszyscy punktualnie się stawili więc pojechali do mieszkania Małgosi. Kiedy zadzwonili dzwoniem otworzył im nie kto inny jak...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tada !!! 17 :D

sobota, 27 września 2014

Rozdział 16

Kolejne dni mijały mi w wielkiej rutynie: pobudka, prysznic, śniadanie, trening, obiad, zawody,kolacja,sen. Od ostatniej rozmowy z Kamykiem minęło pięć dni. Zgrywałam pannę obrażalską chodź taka nie byłam. Każdy dzień kończył się tak samo i zaczynał tak samo, no może zmieniała się tylko kolejność zawodników w klasyfikacji. Powoli zbliżały się igrzyska w Soczi. A ja z dnia na dzień miałam coraz gorszy kontakt z chłopakami. Wcześniej chociaż cześć mi powiedzieli, teraz traktują mnie jak powietrze. Cały czas zastanawiam się czy by nie odejść ze sztabu. Może jak będą mieć lepszego fizjoterapeutę to będą mieć lepsze wyniki... Już nawet nam przygotowany wniosek do PZN. Jestem młoda a moją drugą pasją est fotografia. Może któś by mnie zatrudnił do jakiegoś klubu abym robiła zdjęcia. Z dnia na dzień byłam do tego coraz bardziej przekonana. Rozmawiałam o tym nawet z Mariuszem... Od ostatniego maila bardzo często piszemy...Czasem nawet rozmawiamy przez skype no ale... Wtedy nie da się za dużo powiedzieć, ach te chłopaki ;) Za to Karol nie odpuszcza żadnej okazji na to, żeby zapytać się mnie o email. Tak... Dziś powiem o tym Kruczkowi tak będzie lepiej... Dla mnie... dla nich.
-Łukasz?
-Tak Madzia?
-Masz tu te papiery o których Ci mówiłam...
-Czyli jesteś zdecydowana?
-tak...
-Sama im o tym powiesz?
-Ty im powiedz..
-Dobrze.
-To ja idę po walizkę i wracam do Polski.
-Żegnaj.
W moich myślach od razu pojawiła się myśl: nigdy nie mów żegnaj bo to oznacze, że pewnie nie dojedzie do następnego spotkania. Jak to możliwe, że głupi kawał popsuł tyle relacji? Ewa też oddaliła się od Kamila. Wszyscy się od siebie oddaliliśmy. Wzięłam walizkę. Po policzku spłynęły mi gorzkie łzy. Kilka miesięcy temu oddałabym wszystko byle by tu pracować. Wyszłam z hotelu. Nie dość, że zapłakana, z rozmazanym makijażem to w krótkim rękawku w środku zimy. Podrzuciałam Kamilowi moją kurtkę dopiero jak wyszłąm zdałam sobię sprawę jak bardzo jest zimno.
*W tym samym czasie*
-Chłopaki trzeba ją przeprosić! - w pokoju Maćka i Piotrka trwałą zawzięta konwersacja, ze wszystkimi skoczkami.
-W końcu ją stracimy...- odezwał się do tej pory milczący Titus.
-A już jej nie straciliśmy? - spytał z goryczą Maciek.
-Mamy jeszcze szansę to naprawić... Co nam wtedy strzeliło do głowy?
-Myśleliśmy, że będą się z tego śmiać.
-Taaaa... ja to bym pewnie zawału dostał gdyby mnie porwano, nie dziwię im się.
-Jeszcze kilka tygodni wcześniej myślałeś inaczej...
-Stary nie wciągaj mnie do tego, dobrze wiesz, że to nie tylko moja wina!
-Wiem... Ja po prostu jestem...
-Zły na siebie...- dokończył za niego Titus.
Nie wiedzieli, że w tym czasie drobna osóbka siedziała już w samolocie do Polski. Nie martwiła się reakcją chłopaków... Zmieniła się, zmieniła życie.
________________________________________________________________
Dam dam dam... spokojnie wszystko się jeszcze ułoży... jeszcze 4 rozdziały i epilog ;___:

wtorek, 23 września 2014

Rozdział 15

Rano obudziłam się w wyjątkowo dobrym stanie. Po takiej imprezie to aż dziwne. Julka tak samo. No fakt. W połowie imprezy przestałam pić i gadać z chłopakami. Chyba to dobrze, niech teraz cierpią za swoje czyny. Wszystkie umówiłyśmy się wczoraj, że nie będziemy odzywać się do chłopaków. Trochę to dziecinne ale muszą mieć jakąś nauczkę. Nawet dla przedszkolaków. Wstałam i ogarnęłam się. Za pół godziny przychodziła Ewcia z Cysią więc obudziłam Julkę. Po chwili obie byłyśmy gotowe, ja ubrana w TO a Julka w TO. Do pokoju jak wicher wpadła Ewka ubrana w TO a Cysia w TO. Zeszłyśmy na śniadanie. Dziwnym trafem Austria zawołała mnie do nich na chwilę.
- Madzia może się do nas przysiądziesz?-spytał Gregor.
Na początku zbyt chętna nie byłam ale stwierdziłam, że tak zrobię chłopakom na przekór. Cały czas śmialiśmy się jak za starych czasów. Bardzo dobrze mi się z nimi rozmawiała. Szczególnie z Gregorem. Mimo tych jego słabości był świetnym przyjacielem. Zawsze ale to zawsze mogłam na niego liczyć. Kochałam go... Jak przyjaciela, brata. Na pewno nie tak jak kochałam... sami wiecie kogo. Po śniadaniu podeszłam do Łukasza by zapytać się co dziś mają w planach. Okazało się, że mam poprowadzić trening na siłowni. Chłopaki wydali cichy jęk. Ja jednak odciągnęłam Kruczka na bok.
-Muszę?
-Nie chcesz?
-Możliwe...
-Czemu?
-A tak mała nauczka dla nich...
-Ok ale następny już prowadzisz ty! zrozumiano?
-TAK JEST!
Odeszłam od trenera śmiejąc się. Wyobrażałam sb jak chłopaki gotują jakieś przeprosiny, po których wpadnę im w ramiona i powiem, ze mają wolne. Nie tym razem. Posłałam Kruczka. A każdy wie dobrze, że trener męczy ich dwa razy bardziej niż ja. Oni liczyli na Grzegorza, który pracował jako drugi fizjoterapeuta. Udałam się do pokoju. Walnęłam się na łóżko delektując się wolnym. Dziewczyny od razu po śniadaniu gdzieś zniknęły. Byłam sama. Włączyłam laptopa. Dawno nie sprawdzałam facebooka anie emaila. Miałam pełno propozycji fizjoterapeutki. Na pierwszy rzut oka były to kuszące propozycje. Ale zostawić chłopaków? To nie wchodzi w grę. Dostałam również maila od znajomego Kamila -Mariusza (siatkarza).

,,       Droga Madziu!
Witam. Nie wiem czy mnie pamiętasz, widzieliśmy się parę razy. Pewnie ciekawa jesteś po co piszę. Mianowicie chciałbym Ciebie i Kamila zaprosić na mecz Skry. Mam nadzieję, że rozpatrzycie tą propozycję ;) Tak wgl co u Ciebie? Dawno nie pisaliśmy. przyjeżdżaj musimy to nadrobić. Dobrze o tym wiesz! Serdeczne pozdrowienia dla ,,siostrzyczki,, przesyła.                
                                                                                                               Mariusz Wlazły,,

Było mi bardzo miło, że o mnie pamiętał. O Kamilu również. Serdeczne pozdrowienia dla ,,siostrzyczki,,... Kiedy w lato spędziłam tydzień z siatkarzami bardzo się z nimi zżyłam. To był prezent od Kamila. Postanowiłam od razu odpisać Wlazłemu.

,,        Drogi Mariuszu!
Witaj. Rzeczywiście dawno nie pisaliśmy. Widzę, że o mnie nie zapomniałeś. A już się bałam :D xD. Jasne, że wpadniemy. Na pewno ja... Z Kamilem nie wiem jak to będzie. Przygotowuje się do Igrzysk. Może znajdzie wolną chwilkę ;) Nie mogę się doczekać spotkania Ciebie, Kłosa, Wrony i innych... Tęsknę za wami. Ściskam mocno mojego ,,braciszka,,.

                                                                                                                     Madzik


Kliknęłam enter. Posprawdzałam resztę maili, Na szczęście reszta to były tylko i wyłącznie reklamy. W duchu bardzo Cieszyłam się z tego ze Mario napisał. Zamknęłam laptopa. I pozwoliłam popuścić wodzę fantazji. Nie wiedząc kiedy oddałam się w krainę morfeusza. Obudził mnie bardzo znany mi dżwięk. Walenie do drzwi. Co jak co ale u skoczków to chyba normalka -.- Otworzyłam drzwi do pokoju wpadł Kamil.
-Madzik nie gniewaj się już!
-Kruczek dał wam popalić?
-Co jaki Kruczek? o co chodzi?
-Nic nic, nie na treningu?
- Musiałem coś załatwić...
-Aha...
-Madziu nie obrażaj się, rozmawaij ze ną brakuje mi Ciebie.
-Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej! - krzyknęłam i wyrzuciłam brata z pokoju. Czemu nic mi się nie może chodź raz układać?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Masz debilu! xD powoli zbiżamy się do epilogu. Nie mam już pomysłów. Kocham was :*


piątek, 19 września 2014

ZAWIESZAM

Przpraszam, że napisałam tylko jeden rozdział od poprzedniego zawieszenia ale nie mam motywacji ani czasu by pisać. Pozdrawiam, wkrótce (może) wrócę. Patrycja

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 14

Na stołówce cały czas nie było włamywacza do mojego pokoju. Po co on tam wgl był? Stwierdziłam, że ostatecznie i tak będę musiała z nim porozmawiać. Jednak nie teraz. Nie miałam na to siły. Wreszcie się pojawił, usiadł przy stoliku i od razu wydarł się na cały głos.
- Piotrek oddaj mój dżem !
- Z brzucha?
- Przecież wiesz, że nienawidzę truskawkowego.
Ta cała sytuacja rozbawiła mnie mimo wszystko. Ten wesoły nastrój Piotrka udzielał się wszystkim. Po kolacji Łukasz oznajmił, że jutro nie ma treningów, więc można zrobić świąteczną imprezę. Wszyscy byli za. Pozostało do niej prawie trzy godziny. Na szczęście prezenty już kupione i zaniesione pod choinkę. Chyba nikt o tym nie wiedzial oprócz dziewczyn, W każdym razie na pewno nie chłopaki. Co chwile, któryś przychodził i pytał się gdzie jego prezenty. Zabrałyśmy je z pokoi i zaniosłyśmy pod drzewko. Postanowiłam się na godzinę położyć. Oczywiście ciekawa prezentów jak małe dziecko nie zmrużyłam oka. Szybkim ruchem zebrałam się z łóżka i zaczęłam się szykować z Julką. Po chwili do pokoju wpadła reszta dziewczyn. Ewa ubrana była w TO Marcelina w TO Justyna w TO Dominika w TO Julka w TO a ja w TO. Wszystkie wyglądałyśmy pięknie. Gdy nagle do pokoju wpadła Amelia, która była ubrana w TO i dziewczyna Krzysia.
- Amelia!- krzyknęłyśmy wszystkie razem. Wytłumaczyła nam co tu robi dziewczyna Bieguna. Jak się okazało Krzysiek przyjechał do nas! jednak Aneta nie wiedziała, że będzie impreza i nie wzięła ze sobą nic szykownego. Okzało się na szczęście, że nosimy taki sam rozmiar. Po krótkim przeglądzie szafy Anetka była ubrana w TO. Jednak wszystkie się zgodziłyśmy, że najlepiej z nas wyglądała Dominika. Pewnie dla Kuby się tak odstawiła. Zeszłyśmy do sli. Chłopaki oczywiście już byli gotowi i mięli otwierać szampana. Wszyscy poskładali sb życzenia, porozdawali prezenty i zaczęła się zabawa. Dość dużo tańczyłam z Krzysiem Miętusem, który nie dawał za wygraną i cały czas nie wypuszczał mnie z parkietu. Ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy parą. Oczywiście tak nie było. Moje serce nie należało do nikogo. Chyba... Wkrótce szybka piosenka się skończyła. Dziwnym trafem Miętusowi nagle odechciało się tańczyć. Ktoś obiął mnie w pasie i obkręcił. Chwila czy tak już nie było? No nieważne... Przede mną stał sam Maciej Kot.
- Zatańczysz? - spytał.
Najpierw miałam ochotę mu przywalić w głowę, potem uciec z sali a ostatecznie...
- Tak.
Nie wiem czemu to zrobiłam. Coś po prostu kazało mi. Na pewno nie rozsądek. No ale dałam się ponieść muzyce. Przez całą piosenkę ani raz nie spojrzałam na Maćka, za to czułam jego spojrzenie na sobie. Czy on myślał, że taniec wszystko naprawi? Już kończyła się piosenka gdy nagle uslyszałam: strzał, krzyk i pisk opon. Potem straciłam przytomność. Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu. Było bardzo zimno. No w sumie był środek zimy a ja w sukience. Hotel był ogrzewany. Tu nie widziałam nawet jednego grzejnika. Było to mega dziwne. ktoś mnie porwał? W sumie całkiem logiczne. Ktoś w kominiarce wszedł i wcisnął mi telefon do ręki. Mój telefon. Wybralam numer Kamila.
- Magda?
-Tak
- Żyjesz?
- Nie wcale - powiedziałam ironicznie
- Gdzie jesteś?
- Bo ja wiem...
- Kto Cię porwał?
- Nie wiem...
- Ile chcą?
- Kamil jak zadasz jeszcze jedno pytanie to przez telefon Ci przyrąbię.
- Ok ok
-O jedno Cię proszę, ile by  nie zarządali nie zgodzisz się!~
-Ale Madzik...
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Porywacz wyrwał mi telefon z ręki.
- Jeszcze zobaczysz! - warknął dość znajomym mi głosem i wyszedł. Mówił po polsku jednak miał akcent NIEMIECKI! tylko czemu głos mi się kojarzy? Znam go napewno go znam. Ale kogo to głos? Nie mogłam sobie przypomnieć. Nie ważne, co mi z tego, że będę wiedziałą to to? Drzwi sali się otworzyły a tam wpadła.... EWA.
- Ewcia co ty tu robisz?
- Porwali mnie!
- Witaj w kubie.
- Gadałaś z Kamilem?
- Tak, ale debil zadawał same głupie pytania.
- O jak co ale w trudnych sytuacjach to on sobie poradzić nie umie.
- A miały to być cudowne święta.
- I będą...- do sali wszedł porywacz tyle, żę bez kominiarki...
- Gregor!- krzyknęłyśmy obie.
Nagle do sali wpadli wszyscy skoczkowie Polska i Austria. Oczywiście mieli łobuzerskie uśmiech na twarzach. Za to we mnie gotowała się złóść. Gregor odpiął mi kajdanki a ja szybko wstałam i przeszłam obok każdego skoczka.
- Co wy sobie myśleliście? chcecie, żebyśmy z Ewą zawału dostały? To wcale nie jest śmieszne.! Maciek jeszcze jeden raz zobaczę ten twój kryty uśmiech a pożałujesz! - mina u momentalnie zrzedła i dołączył do skoczków ze spószcząną głową - Jeszcze jeden taki wybryk a zgłoszę to waszym trenerom a następnie odejdę z kadry - na te słowa Polacy zrobili przerażone miny -  Zrozumiano?
-Tak - rzekli chórem.
Następnie wróciliśmy do hotelu, gdzie rozstaliśmy się z kadrą Austrii i poszliśmy na trwającą imprezę. Przez resztę wieczoru razem z Ewą siedziłyśmy przy stoliku. Każdemu odmawiałyśmy tańczenia. Mają nauczkę. Potem przysiadła się do nas Julka, Marcelina, Amelia, Justyna, Dominikia i Aneta. Także chłopaki też siedzieli. Nie byli na tyle pijani by tańczyć z drugim skoczkiem. Chyba... No nic. W połowie imprezy Dominika i Kuba zniknęli. Postanowiłam się na razie nie wypytywać bo Dominika i tak na sto procent mi powie. Ciekawa byłam tylko czy spodobał jej się prezent. Kupiłam jej płytę The Beatles i kubek z nimi. Powinna być szczęśliwa. Ewie kupiłam nowy aparat, który tak bardzo chciała. Kamilowi oczywiście iPoda bo zawsze chciał go kupić ale zawsze zapominał. Marcelinie kupiłam welon. W końcu pokazała mi sukienkę ale nie miała welonu. To chyba w miarę fajny prezent. Za to ja od Ewy dostałam książkę ,,Zniszcz ten dziennik,,. Myślałąm, że ją uduszę bo bardzo chciałam tą książkę. Od Dominiki płytę 5 Second Of Summer, Mają bardzo fajne piosenki. Za to od Kamila zestaw z Bath & Body Works. Znajdowało się tam kilka żelów antybakteryjnych, etui na nie. Świeczka i jeszcze kilka innych rzeczy. O dziwno miałam jeszcze jeden prezent nie podpisany ani nic. Od Marceliny dostałam wcześniej. Więc od kogo ten? Był tam zestaw 15 ampułek plus mój szmpon. Ale kto wiedział, że zamierzam włosy kurować? Skąd wiedział, że to mój szampon? To było dziwne... No nic reszta imprezy była smutna bo chłopaki nie mięli z kim tańczyć i parkiet był pusty. Wszyscy siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Oczywiście ja i Ewa nie odzywałyśmy się do żadnego chłopaka. Oj będzie kara ich Madziula ma focha.

___________________________________________________________________________
Hah zgadnijcie kto powrócił xD Za to, że znów zaczęłam pisać dziękuję Kornelii, Natalii i Michałowi, Ktoś musiał mi mówić ,,debilu dasz radę,, xD Znów czuję przyjemność a nie męczę się z rozdziałem. Niestety wcześniej było tak. Taraz powróciłam i mam nadzieję, że na stałe :)





poniedziałek, 1 września 2014

Zawieszam

Moi drodzy, długo zastanawiałam się czy będzie to konieczne. Jednak mój plan lekcji do pierwszej gimnazjum jest zbyt wymagający. Do tego trafiłam na okropną panią od matematyki. Wszyscy mi współczują :/ Opowiadanie zawieszam na pierwszy i jeśli będzie konieczne na drugi tydzień szkoły. Jednak obiecuję Dominice i Magdzie, że wrócę i będę pisać dalej. Wiem, że dość krótko to napisałam ale nie wiem jak dobrać w słowa to co czuję. Kilka rozdziałów, kilka obserwatorów. A ja tak bardzo się przywiązałam. Wam też życzę dobrego roku szkolnego ;) Do następnego razu!



Patrycja

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 12

- Ej ej Kamil co jest?
- Okazało się, że w tym roku święta nie są wolne. Jedziemy trenować.
- Co? - krzyknęłam równocześnie z Ewą.
Co jak co ale święta zabierać? A tym bardziej będe musiała wcześniej spotkać się z Maćkiem. Nie chciałam tego. Chciałam zostać w domu jak mała dziewczynka i cieszyć się ze świąt. Nie koniecznie tych z Maćkiem. Teraz oddałabym wszystko by spędzić je z Ewą. Pocieszyła mnie informacja, że dziewczyny i żony skoczków jadą z nami. To znaczy z nimi. Jeszcze nie wiedzieli, że do nich przeszłam. Ale to by oznaczało, że ta Julka jedzie. Miałam 2 godziny na spakowanie się. Miałam samolo wcześniej niż Polacy, by zdążyć się przebrać w Kurtkę Polski. Tak więc o 4 w nocy pożegnałam Kamila, który wywalał wszystkie ciuchy z szafy i Ewę, która przyglądała się z rozbawieniem mężowi. Ona już spakowała swoją walizkę. Rzuciłam im ,,Kocham was, niedługo się zobaczymy,, i wsiadłam do taksówki. Jak się okazało po przyjeździe na lotnisko, mój samolot miał awarię. Co się wiązało z tym iż musiałam leciec z Polską kadrą. Spotkałam przemiłą Panią która stała obok mnie. Powiedziała, że jeśli koniecznie chcę mogę pożyczyć od niej kilka szmat (jak ona to nazwała) by nie dowiedzieli się, że to ja. Tak też zrobiłam. Czułam się dziwnie. Podziękowałam starszej Pani i ruszyłam na pokład. Minęłam Janka Ziobro, który nawet nie uraczył mnie wzrokiem więc miałam 100% pewności, że mnie nie poznają. Jednak przez cały lot postanowiłam nie ruszać się z miejsca. Co gorsza gdy zajęłam swoje przy mnie usiadł nie kto inny jak Maciej Kot. Osoba, której pewnie bym przywaliła gdybym miała okazje. Wkrótce będzie, ale nie będę mogła jej wykorzystać. Przez całe 4 godziny lotu nic nie mogłam robić. Dziwnie by wyglądało gdybym wyciągnęła nagle z kieszeni smartphona. No nie? Także przez całe okrągłe  godziny patrzyłam przez okno z nadzieją iż ten lot się skończy. W końcu moje marzenie się spełniło. Tak szybko wstałam i wyszłam z samolotu, że kilka osób zastanawiało się jakim cudem. Szybko wsiadłam do czekającej taksówki i pognałam do hotelu. W hotelu jak się oazało było mega tłoczno. Na szczęście toalety były wolne. Poszłam, szybko się przebrałam i wróciłam. Usiadłam na kanapie. W holu tłok był o wiele niejszy niż przedtem. Z nadzieją wyczekiwałam Polskich skoczkó. Wreszcie weszli. Stanęli w holu a trener oznajmił im iż mają nowego fizjoterapeutę. W końcu dowiedzieli się dlaczego nie było pana Kota. Stanęłam za nim. Wszyscy zaciekawieni nie widzieli tego. Oczywiście Ewa przyglądała się tej sytuacji z rozbawieniem. Tak samo Kuba i Dominika. Oni jeszcze wiedzieli. Kuba zistał wzięty jako rezerwowy więc teraz prztulał się z Dominiką. Piękni byli. Trener się odsunął i w mgnieniu oka zobaczyła tylko i wyłącznie kurtki. Bo skoczkowie rzucili się na mnie. Dosłownie. Nawet Maciek. Naszczęście stał daleko więc odruch wymiotny nie występował. Wszyscy zaśpiewali mi głośne sto lat. Mimo wszystko nie sądziłam, że tak ciepło mnie przyjmą. Byli niobliczali i za to ich kochałam. Potem rozdane zostały karty. Jak się okazało mam pokój z Julką. Miałam ochotę coś stłuc. Kiedy doszłam do pokoju drzwi były otwarte a na łóżku siedział inne Julka niż się spodziewałam. Julka tyle, że Głowacz. Rzuciłam się na nią była moją przyjaciółką. Jednak zbyt często nie mogłyśmy się widywać. Ona również się cieszyła. Odłożyłam walizkę i poszłyśmy po Ewę. Ona zaś dzieliła pokój z Marcysią więc było z głowy iście po nią. We cztery poszłyśmy na zakupy. Teraz to ja chyba mogę wyrzucić kartę do kosza. Pewnie nic na niej nie ma. Przyzwyczaiłam się jednak, zę jeśli idę z nimi na zakupy. To jest wskazane. Kupiłam sobię dwie skuienki. Jedna na wesele. Była piękną. Cysia w tajemnicy powiedziała nam, że dziś rozdają ze Stefkiem zaproszenia. Niestety również powiedziała kto ma być świadkiem. Ten sam facet, który siedział obok mnie w samolocie. Maciej Kot. Tym razem zrobiło mi się nie dobrze. Ewa wyjaśniła dziewczyną co się wydarzyło.
- A to dupek!
- Julka to Twój przyjaciel!
- Ale jak mógł, ja się pytam jak mógł?
- Nie wiem.
Dotarłyśmy do ulubionej przez nas cztery kawiarnii. Zamówiłam sobię Carmel Machiato. Idealne na ten bardzo energizny dzień. Nie mogłam uwierzyć, że po samolocie o 4:30 i pobudzce o 2, miałam wgl siłę. To było nie zrozumiałe. Dotarłyśmy do hotelu. Była 14. Stwierdziłyśmy, że odłożymy zakupy. Weszłyśmy z Julią do pokoju a w nim był ktoś kogo miałam po dziurki w nosie. Już wiecie. Zignorowałam go całkowicie. Odłożyłam zakupy i zeszłam z przyjaciółką do stołówki. Siadłam przy stoliku polskiej reprezentacji. Kątem oka uchwyciłam Gregora, który wyglądał jakby ktoś mu oświadczył, że ma natychmiast zakończyć karierę. Czułam, że to tylko i wyłącznie moja wina. 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 11

Osuwałam sie po ścianie. W środku czułam okropny ból, nie do opisanie. Jeszcze niedawno mówił mi, że jestem dla niego najważniejsza na świecie. Nie wiedziałam, ze on teraz czuł to samo. Postapiłam drastyczni. Dorwałam laptopa. Z rozmachem usunęłam wszystko co nas łączyło z fb jak i z innych portali. Byle jak najdalej od niego. Czułam się oszukana. Wszystkiego bym się spodziewała ale Maciek. To nie był ten, którego kochałam. Zdecydowanie nie.

*Maciek*
Otworzyłem dziwną kopertę ze znaczkiem ,,J,,. Były w środku dwa zdjęcia. Zdjęcia Magdy. Całującej się z Gregorem. Data wskazywała, że było to 2 dni temu. Jakim cudem? Nie mogłem w to uwierzyć, Magda nie była taka. Chyba. Tak naprawdę mało o niej wiedziałem. Weszłem na fb chciałem usunąć ją ze znajomych ale ona zrobiła to pierwsza. Gdyby się dowiedziała, że wiem to by przepraszzała a nie mnie usuwała. O co tu chodzi?  Nie wiem ale się dowiem. Jednak nie wytrzymałem i gorzkie, piekące łzy spłynęły mi po policzku. Po chwili leżałem na łóżku i płakałem jak chłopczyk, któremu zabrano lizaczka. Nie mogem tego pojąć.

***
Miałam rację mój mły domek z kart został pozbawiony fundamentu. Bez tego go nie będzie. Leżałam i wypłakiwałam oczy. Ktoś mnie podniósł i przytulił. Tego potrzebowałam, pocieszenia. Uniosłam przekrwione oczy. Zobacyłam Kamila.
-mTy mnie wspierałaś, teraz moja kolej.
Nie odpowiedziałam tylko wtluliłam się w jego tors. Myślał, że to przez wypadek. Nie wiedział o co naprawdę choziło. I właśnie tak miało być. Nie chciałam by . Nie teraz za dużo już przeżył. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie ale jednak podniesłam się i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Stał w nich nie kto inny jak sam Maciej Kot. Uśmiechał się łagodnie ale oczy miał smutne.
- Przejdziemy się?
Mimo,że na sam jego widok miałam ochotę zwrócić kiwnęłam twierdząco głową. Szliśmy zaśnieżoną ulicą. Wokół ludzie wieszali świąteczne lampki. Niektórzy udawali się jeszcze do galerii (która była niedaleko) po prezenty. Szliśmy w milczeniu. Obydwoje zapatrzeni w chodnik. W końcu nie wytrzymałam.
- Czego chcesz?
- Prawdy.
- O czym?
- O tobie i Gregorze.
- O mnie i o nim a ty i Ewelina to co!
- O czym mówisz?
- Dostałam dziś interesujące zdjęcia.
- Serio? Ja też.
- Kurwa nie przerywaj mi. Byłeś na nich ty całujący się z Eweliną z dzisiejszą datą.
- Co? nie prawda. Zmyślasz, cały dzień byłem w domu!
- Kto to potwierdzi
- YYY... nikt.
- No właśnie.
- Ty wcale nie lepsza.
- Co ty ode mnie chcesz?
- Nie no czyli jak ty się całujesz z Gregorem za moimi plecami to wszystko w pożądku?
- Za taką mnie masz?
- Tak.
- Oż ty jak mogłeś między nami koniec.
Zaczęłam biec. Nogą trafiłam na kawałek chodnika, który był bardzo śliski. poślizgnęłam się i już pogodziłam się z upadkiem gdy ktoś mnie złapał. Maciek. Spojrzał mi w oczy i zatopił swoje usta w moich. Nie mogłam zapanować nad odruchem wymiotnym. Szybko wyrwałam się z jego ramion. Rzuciłam nikłe dzięki i pozostawiłam go tam samego. Osłupiałego. Wróciłam do somu. Zastałam Ewę siedzącą w kuchni.Rzuciłam się na nią ze łzami w oczach.
- Mała co jest?
Opowiedziałam jej wszystko z najmniejszymi szczegółami. Najbardziej bolało mnie to, że Maciek nie zparzeczył. Nie powiedział, że się z nią nie całował. Ewa wysłuchała mnie i wszystko doskonale rozumiała.
- Ej nie załamuj się, w życiu nie zawsze jest z górki. I coś mi się wydaje nie tak z tą kopertką. Na pewno nie było tam nic oprócz adresu? Jak teraz o tym pomyślałam to coś przemknęło mi przed oczami gdy ją otwierałam. Pobiegłam po nią i razem z przyjaciółką obejrzałam ją dokładnie. W końcu Ea znalazła małe ,,J,, w rogu koperty. Zaczęłam się zastanawiać czyje to może być imię. Jakub? Nie to mój bliski przyjaciel. Julka Głowacz? Nie z nią gadam jak z siostrą. Mogłabym przyrzec,że znałam jeszcze jedną Julię. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć kim ona była. W końcu Ewa na coś wpadła.
- Ej a pamiętasz tą Julię, dziewczynę Krzysia Miętusa?
- No.
- A może to ona? Od zawsze ineteresował ją Maciek.
Naprawdę. Zawsze widziałam jak na niego patrzy. Mimo tego była z Miętusem. Była straszną egoistką. A może się nam wydawało? Może na siłę szukałam winnego? Byłam tak tym wszystkim zmęczona, że zasnęłam na ramieniu Ewy. Około 2 w nocy obudził mnie telefon. Domowy. Pobiegłam na dół. Kamil stał przy słuchawce. Jego twarz pobladła a sam wypuścił słuchawkę z rąk.


----------------------------------------------------------------------------------------------
Szczęśliwa Dominika? xD

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 10

Z każdym dniem ja i Macie coraz bardziej się w sobie zakochiwaliśmy. Zbliżało się Bożę Narodzenie. Siedziałam w samolocie oparta o ramię Maćka. On spał. Ja jednak miałam jakieś dziwne przeczucia i ie mogłam spać. Widziałm, że mój brat też. Ale u niego to normalne. Miałam wrażenie, że mój mały domek z kart, który udało mi sie ułożyć zaraz runie. Samolot lądował. Dziś miałm się rozstać na kilka dni z moim Kotem. Na początku byłam przeciwna, ale przecież on też ma rodzinę. Na lotnisku czekała Ewa. Nie wiem czemu była smutna.
- Ewa!
- Madzia. - powiedziała smutna.
- Ej mała co jest? przecież zawsze cieszysz się na mój widok.
- Twoi rodzice mieli wypadek.
- Jak to? -zaszkliły mi się oczy.
- Przyczyny nie są wyjaśnione.
- A ich stan?
- Krytyczny.
 Rzuciłam się na Ewę. Miałam rację. Mój domek został pozbawiony dachu. Czy może się zdarzyć coś gorszego. Jak bardzo się myliłam. Kiedy podszedł do nas Kamil, najwyraźniej zadowolony, musiałam mu powiedzieć. Ewa się bała. Obserwowałam jak z sekundy na sekundę oczy Kamila napełniają się łzami. Nie minęło pięć sekund a byłam w jego obięciach. Mimo, że rodzice byli bardzo surowi kochaliśmy ich. Pojechaliśmy do szpitala, jednak tam powiedziano nam iż na razie nie wolno wejść. Pojechaliśmy do domu. Odstawiłam walizkę i walnęłam się z płaczem na łóżko. Miały to być takie piękne święta. A teraz najprawdopodobniej spędzę je w szpitalu. O ile po ,,wspaniałej,, reakcji Kamila, nas wpuszczą, Nie do rodziców a wgl do szpitala. Co jak co ale jeśli chodziło o rodzinę Kamil był jak bomba. Często wybuchał. Płaczem lub krzykiem. Dziś akurat było to drugie. Nie dziwiłam mu się. Sama ledwo powstrzymywałam łzy. Aż do teraz. Już zmęczona płakaniem zasypiałam gdy nagle usłyszałam trzask tłuczonego szkła. Pobiegła na dół. Zobaczyłam Kamila. Ręce miał całe we krwi. Okaleczył się. Na podłodze leżał rozbity wazon. Ręce trzęsły mu się jak nigdy. Pobiegła do niego. Był jakby nie obecny. Pociągnęła go za koszulę i zaprowadziła do stołu. Odchyliłam krzesło a on posłusznie usiadł. Szybko Pobiegłam po szufelkę i zamietłam. Następnie zajęłam się jego dłońmi. Oblałam je wodą utlenioną co cholernie go zapiekło. Nie chciałam by cierpiał ale w tym przypadku musiała. Ominęła je bandażem. Nie wiem jak Kamil stawi się na treningu. Cały poraniony i nie obecny. Może do tego czasu sytuacja z rodzicami się wyjaśni i będzie spokojniejszy
Mam nadzieję. Tymczasem zaprowadziła go do sypialni. Ewy na noc nie było. Miała rano sesję i aby tam dotrzeć musiała wyjechać w nocy. Ja sama poszłam spać. Nie zważając na to, że byłam ubrana walnęłam się na łóżko i oddałam w krainę Morfeusza.  Miałam dziwny sen. Ktoś krzyczał. Strasznie ale nie jak ktoś kto się boi. Jak ktoś kto był zły. Zobaczyłam ramkę z naszym zdjęciem, moim i Maćka. Leżała na podłodze. Pękła. Rozstała się na milion kawałków czy to Jakiś znak? Obynie. Obudziłam się oblana potem. Nie chwila to woda. Z pokoju wybiegł Kamil. No tak, tak mi się odwdzięczyć za wczoraj. Humor miał znacznielepszy. Po ogarnięcia się i wysuszeniu włosów. Pojechaliśmy do szpitala. O dziwo nas wpuścili. Z rodzicami było już lepiej. Szczęśliwa wróciłam do domu. Zobaczyłam list w skrzynce. Listonosz o tej porze nie chodzi. Wyciągnęła go i weszłam do domu. Spojrzałam na kopertę. Była zaawansowana do mnie ale nie było nadawcy. Otworzyłam ją. Gdy ujrzałam zawartość osubęłam się po ścianie. A przed oczami miała te.zdjęcia.



niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 9

Ten napis, czy mógł zwalić z nóg? No pewnie? Czy mi się podobał? Oczywiście. Nie wierzyłam. Ewa musiała mi krzyknąć do ucha bym się ,,obudziła,,. Maćka nadal pokazywali. Chwila... Drugi telebim. Kto na nim jest? Ja. Obok mnie stanęła Ewelina.
- No ej nie podejdziesz do niego?
- Jaaa, a ty jak z nim?
- To była podpucha ;)
- Oż wy wredne.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Wbiegłam na zeskok i rzuciłam się na Maćka. Oczywiście uchwyciło to chyba ze sto kamer. Nie przejmowałam się tym. Jego narty leżały na ziemi. Z nadal pokazywanym napisem.


,,Madzik, jeśli dziś wygram zgodzisz się ze mną chodzić?,,

Kilka słów a tak wiele znaczą. Dla kogoś odejdą w zapomnienie. Dla mnie zostaną. Co z tego, że to była pierwsza seria? Co z tego, że byłam w kurtce Austrii? Zdecydowanie za bardzo na niego naskoczyłam. Oboje wylądowaliśmy w śniegu. Co pewnie oglądnęło kilkanaście miliardów ludzi. Nie sądziłam, ze też coś do mnie czuje. Oczywiście potem musze zabić Ewę. Kiedy się podnieśliśmy Maciek poszedł na miejsce przeznaczona dla lidera. Ja natomiast udusić wszystkie trzy (Ewę, Ewelinę, Dominikę) po kolei. 
- Oooo nawet nie wiecie jaki foch na was dziewczyny.
- Byłyśmy przygotowane. Madzik a pamiętasz naszą słitfocię? - powiedziała Ewa. I pokazała mi nasze zdjęcie. 
Była ona jeszcze z czasów liceum. Kiedy Ewa miała długie loki. A ja długie proste włosy. Oczywiście je prostowałam. My geniusze. 
- Oż no wiecie, że na was nie da się długo gniewać. - rzuciłam się im w ramiona. Pierwsza seria zakończyła się debiutem Polskich skoczków. Na pierwszym miejscu był Maciek, na drugim Kamil a na trzecim Janek. Podczas przerwy nie miałam nawet chwili by zobaczyć Maćka a co dopiero z nim pogadać. Byłam porywana do wywiadów. Oczywiście w kółko reporterzy zadawali to samo pytanie. ,,Co sądzę o wyznaniu Kota?,, Kiedy ja kończyłam wywiad Maciek był porywany do kolejnego. Zorpoczyna się druga seria. Wiatr się wzmaga. Warunki ze skoku na skok coraz gorsze. Nadchodzi pierwsza 10, pierwsza 3. Już Kamil na rozbiegu. Zamykam oczy i proszę by nic mu się jie stało. W momencie kiedy je otworzyłam Kamil wylądował. Tak można powiedzieć ,,wylądował,,. Czemu? To chyba jasne. Tak długi skok nadawał się do zapisania w historii. Przyszła pora na Maćka. Znów te same nerwy co kilka miesięcy temu. Jest na rozbiegu. Zamykam oczy. Ktoś krzyczy mi do ucha
- Wygrał!!!!!
Otwieram oczy i widzę tą 1. Zaczynam skakać i piszczeć z radości jak małe dziecko. Chwila ex aequo z Kamilem. Dwóch moich chłopaków na pierwszym miejscu. Nie czekając na jakiekolwiek pozwolenie przeskakuję przez barierki i biegnę do chłopaków. Najpierw rzucam się na Kamila. Tak zdecydowanie zasłużył by wygrać ten konkurs.  Teraz pora przytulić Maćka. Lecz on zamiast tego wtapia się w moje usta. Mi to zdecydowanie odpowiada. Wokół nas kilkunastu fotografów i kilka kamer. Nie przejmowaliśmy się. Nawet Ewy, która też robiła zdjęcia nie zauważyliśmy. Za to wszyscy polscy skoczkowie wydali okrzyk radości.

Oczywiście nie obyło się bez świętowania.


Byłam wolna. W sensie nie rządził mną już Alex. Chłopaki ze względu iż wracaliśmy do domu nie obyli się bez kilku butelek wódki. I znów trzeba było pilnować Piotrka. Tym razem mi się to nie udało i zaczął drzeć się na cały głos.
All of my life
Too late
'Til you showed up with perfect timing
Now here we are
We rock it
Our fingers are stuck in the socket

Oczywiście Piotrek tak znał angielki jak Shakira polski. Także był niezły ubaw. Nagle zobaczyłam Kacpra Skrobota, któy podążał w naszą stronę. Złapałam Piotrka za rękę i zaczęliśmy biegać po hotelu. Kiedy byliśmy pewni, że uciekliśmy wróciliśmy do sali w której odbywała się impreza. Byłam na sto procent pewna, że wszyscy tańczą. Otworzyłam drzwi i ujrzałam zupełnie inny widok. Chłopaki siedzieli na krzesłach ze spuszczonymi głowami. Nad nimi zaś stał cały sztab szkoleniowy. Nie zauważyli nas.
- A Magda i Piotrek?
- Ich nie było! - opowiedział Maciek.
- Czy tymi próbujesz wmówić, że Piotrka nie było?
- Nie wmawiam no bo go nie było.
Po cichu wycofaliśmy się z sali. Usłyszeliśmy jedynie głos trenera.
- Zaraz to sprawdzimy. 
Piotrek momentalnie wytrzeźwiał. Pognaliśmy do swoich pokoi. Trener miał kartę dięki, której mógł wejść do naszych pokoi. Do mojego nie było mu się tak łatwo. Jakie było moje zdziwienie gdy się okazało, że jednak było mu łatwo. Sprawdzał dokładnie czy śpię. Nabrał się, ponieważ szepnął mi małe ,,przeprasza,, choć myślał, że nie słyszę. Kiedy tylko wyszedł od razu pobiegłam pod salę.Był tam już Piotrek. 
- Jeszcze raz mi coś takiego wywiniecie, a obiecuję, że nie zaznacie spokoju.
- Ale trenerze... - zaczął Dawid.
- Żadne ale. Jak jeszcze raz coś takiego zobaczę, to będziecie stosować dietę bułki z bananem. Na siłowni 2 razy więcej godzin.
Było słychać cichy jęk wydany przez skoczków. Co jak co ale taka kara byłaby sroga. 
- Na razie ujdzie wam to na sucho... - kontynuował - ale to nie oznacza, że tak łatwo  tym zapomnę!
- Szczerze Madzia? Trener po jutrze nie będzie pamiętał, że Maciek wygrał swój pierwszy konkurs PŚ.
- Hahahaha.
Słychać było kroki w stronę drzwi. Jak na zawołanie zerwaliśmy się i wpadliśmy do pierwszego lepszego pokoju. jak się potem okazało pokoju Gregora. Na szczęście się nie obudził -myślałąm.
- Kto tu jest?
- Yyyy Gregor?
- Madzia? Co ty tu robisz czemu nie śpisz? - podniósł głos.
- Proszę mów ciszej, później Ci wszystko wytłumaczę, ok?
- Niech Ci bedzie.
-droga wolna chodź Madzia!- rzekł Piotrek.
- Kto jeszcze tu jest? - zawołał chłopak. ale my już tego nie słyszeliśmy. 
Podbiegliśmy do sali. Uchylilam lekko drzwi. Chłopcy zostali sami. Za karę musieli posprzątać. Z jednej strony robienie parkietu z sali konferencyjnej nie było najlepszym pomysłem. Podbiegłam do nich.  Rzuciłam się na Maćka a on pocałował mnie w czoło. Szczersze? Nie wiem co było powodem tych czułości ale ważne, że były. Pomogliśmy sprzątać salę. Ewa zabrała mnie jeszcze do Starbacksa bo przeczytała, że jest jeszcze czynny. Zamówiłam swoją ulubioną kawę. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Lokal był prawie pusty. Bo kto wstaje o 3 w nocy na kawę? Dopijałam resztki kawy. Myślałam, że teraz wszystko będzie dobrze. Nie wiedziałam, że to początek wielkiej burzy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dośka poprawi Ci się humor co? :D 


sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 8

Dzisiejszy dzień chodziłam cały czas zamyślona. Dominika kiwała mii ręką przed oczami a ja nie widziałam. W końcu stanęli przed ostatecznym rozwiązaniem. Wzięli mnie za ręce i nogi. Wrzucili do śniegu. Wtedy ocknęłam się z zamyślenia. O czym myślałam? Czy to nie proste? O tym jak to będzie wyglądać? Gdybym przeszła do Polski. Nie przyjaźniłabym się już z Dominiką. Chyba, że przeszłąby ze mną. Ale Łukasz ma już asystentkę, która co prawda nie chce nią być ale musi. A gdyby tak wykombinować, żeby Amelia została modelką? Wszyscy byli by szczęśliwi. Dośka też, w końcu mogłaby częściej spotykać się z Kubą. Z tego co mi opowiadała to całkiem przyjemnie spędziła ten wieczór. Musiałam wykonać tylko parę telefonów i plan mógł być wcielany w życie.
- Tośka?
 - Tak
- Naprawdę? Boniu co u Ciebie?
- Wiesz porozmawiamy jak wrócę do Zębu. Teraz mam pytanie.
- Dawaj.
- Czy Twój chłopak Tomek dalej pracuje w produkcji Miss Polski?
- Tak, a co ?
- Mam jedną kandydatkę. Co ty na to ja prześlę Ci jej zdjęcie a ty pokażesz mu?
- No pewnie ;)
- To zaraz Ci wyślę :)
- Oki.
- Teraz muszę kończyć, pa !
- Pa :*

Czyli moją operację można uznać za rozpoczętą. Ciekawe czy wypali.
Powoli zbliżało się Boże Narodzenie. Podjęłam decyzję, ale Austrii jeszcze nie powiedziałam, że odchodzę. Mimo tak krótkiego okresu pracy polubiłam skoczków. Szczególnie Manu i Gregora. Z nim wszystko sobię wyjaśniłam. Mimo wszystko widziałam, że dość często na mnie spogląda. Nie obchodziło mnie to. No bo po co się przejmować? Przechodzę do Polski. Mimo wszystko bedę za nimi tęśknić. Nigdy nie zapomne jak Dominika mnie zawołała i oglądałyśmy jak Gregor oblewa się wodą. Pamiętam jak potem nas ścigał, a że był cały mokry wyrżnął w holu. Haha lub te nasze selfie. Gregor zdecydowanie jest uzależniony od instagrana, zresztą jak Manu :) Już za kilka dni mój plan miał zadziałać. Wiedział o nim tylko Łukasz a no i Ewa. Ona zawsze o wszystkim musi wiedzieć ^^ Misja do wykonania była dość trudna. Ale razem znaczymy więcej. Miało to wyglądać następującą: Amelia dostaje maila, że jest śliczna i  proponują jej casting. Ami nie wie do kogo się udać. I tu wkracza Domela. Od kilku tygodni kumpluje się z Amelią by ona poszła do niej, no ale jak tu Dośki nie lubić? Ona ma doradzić Ami by przeciwstawiłą się ojcu. Łukasz się zgadza a Dominika zajmuje miejsce asysteni. O Amelii usłyszy Polska, a że jest piękna to na pewno będzie miała potem dużo propozycji. Plan idealny. Gorzej wykonanie. Bałam się, że coś pójdzie nie po myśli. Jednak postanowiłam zająć się czymś innym. Włączyłam galerię w telefonie. Było tam pełno zdjęć moich przyjaciół. Po prostu często zabierali mi telefon i robili sb selfie, szczególnie Amelia xD

Kilka zdjęć z telefonu.
Amelia:


Maciek, za czasów kiedy się przyjaźniliśmy, brakuje mi tego, ale nie potrafię mu wybaczyć.


Mój braciszek ^^ <3


Ewka

Marcelina


Bardzo się cieszyłam, że mam je w telefonie :) Brakowało mi tylko zdjęć Dominiki, ale ona za tym nie przepadała. Nagle wbiegła cała zadyszana do pokoju. 
- Co się stało?
- Misja zakończona sukcesem idzie do Łukasza!
- Serio?
- Tak!
- Boniu, kocham Cię Dośka.
- Ja Ciebie też Madzik. 
Przez prawię godzinę gadałyśmy zupełnie o niczym.Dominika opowiedziała trochę o tym związku na odległość z Kubą. Powiedziała też, że Maciek chodzi z Eweliną. Oczywiście cieszyłam się bo to mój przyjaciel. Może i były ale i tak zależało mi na jego szczęściu. Ktoś zapukła do drzwi. Dominika rzuciła szybkie wejść. O wilku mowa-pomyślałam, w drzwiach stał nie kto inny jak Maciej Kot. Ten sam, któy zawsze ją pocieszał i ten sam, który ją tak boleśnie zranił. Może to by nie bolało tak bardzo, ale wiedziałam, że od pewnego czasu czułam do niego coś więcej. 
- Możemy pogadać? -rzucił do mnie.
- To ja was zostawię - powiedziała tylko tyle jej przyjaciółka. No właśnie PRZYJACIÓŁKA. Wiedziała, że z Ewą miała plan złączenia ich w parę. 
- Proszę, wybacz mi już gdy przeglądam telefon mam pełną galerię Twoich zdjęć. Nie mogę tak po prostu wymazać tego co było.
- A co było?
- Wspaniała przyjaźń, tysiące świetnych chwil. Nie chcę ich stracić. Nie przez kilka słów.
Nie wytrzymałam. O to mi chodziło. Chciałam aby Maciek mi udowodnił, że coś dla niego znaczą te chwile. Po policzkach poleciało mi kilka łez. Rzuciłam się na niego. On kręcił mną w kółko. Strasznie się cieszyłam, że to koniec tego mojego ,,Focha,,. 
- Gratuluję związku z Ewelisią, Panie Kocie! - starałam się pokazać, że cieszę się z tego. Choć wcale tak nie było. 
- Dzięki :) 
-Masz może ochotę na lody?
- Jeszcze pytasz? Idziemy.
Pociągnął mnie za rękę. Odruchowo złapałam za kurtkę Austrii. Mimo, że nie musiałam. W końcu nie szłam na skocznię a na lody. Tak trochę to dziwne. Lody w środku zimy? Ale my tak mieliśmy. Byliśmy inni i było nam z tym dobrze. On od razu zamówił lody. Doskonale wiedział jakie są moje ulubione. Znał mnie na wylot. Czasami miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. A jeśli tak jest? Nie bądź głupia! Zbliżały się ostatnie zawody przed świętami. Czyli ostatnie zawody w Teamie Austrii. Kiedy widziałam ten uśmiech na twarzy Gregora. Byłam pewna, że gdy się dowie ten uśmiech zniknie. Rozpoczęła się pierwsza seria. Jak na złość warunki nie sprzyjały. Kolejny skoczek miał dziś upadek. Jednak nie tak poważny jak Krzysiek. A co do Krzysia. On ma się dobrze. Wrócił do kraju. Razem ze swoją dziewczyną codziennie chodzą na rehabilitację. Ponoć jest duża szansa, ze bedzie chodził. Z zamyśleń wyrwał mnie głos spikera krzyczącego : Maciej Kot!. Spojrzałam na belkę. Był tam. Uśmiechnięty. Jest na rozbiegu i leci. Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam był cały radosny. Miał z czego. Skok był tak długi, że jego przewaga na rywalem wynosiła aż 11,2 punktów. Odpiął narty i pokazał je do kamery. Kiedy przeczytałam napis myślałam, że zemdleję. Dzwonię do Ewy nie odbiera. Ktoś łapie mnie od tyłu. No tak Ewa ! Po co ja do niej dzwoniłam. Nie mogłam uwierzyć w ten napis. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yeah nareszcie skończony. Krótszy chyba być nie mógł... Dziękuję Dominice, która dzielnie mi pomagała. KC <3 

Kamil zadowolony z mojego rozdziału? xD